Sniper Elite 5 – Niby coś nowego, a wciąż to samo

Pierwsze Sniper Elite to była ciekawa i trudna gra. Trzeba było się chować, znajdować idealne pozycje do strzału. Gra przy tym była dość liniowa i zmuszała gracza do działania według pewnych schematów. Od Sniper Elite 3 gra wygląda tak samo. Teraz jest po prostu ładniej. Czy to wystarczy?

Sniper Elite 3.2

O ile Sniper Elite i Sniper Elite V2 były grami, właśnie liniowymi, to nowa era tej serii daje nam otwarty świat rozgrywki. Gry wcześniej wymagały od nas skrycia, czołgania się, znajdowania odpowiednich pozycji snajperskich i cierpliwości. Obecnie są to gry akcji, w których równie dobrze możemy biegać z karabinem snajperskim, jak i z automatem. Nie mam nic przeciwko temu, jednak sprawia to, że Sniper Elite to mniej więcej ta sama gra, odkąd pojawiła się afrykańska trójka. Z każdą iteracją jest po prostu ładniejsza, chociaż niewiele więcej przybywa. Obecnie nowością jest możliwość modyfikacji broni, która nie bazuje w wyzwaniach, a raczej znajdowanych warsztatach, które odblokowują kolejne modyfikacje. Każda z 8 misji, poza misją numer 9, ma po 3 stoły z narzędziami. Odblokowują one modyfikacje karabinów snajperskich, broni dodatkowej i broni osobistej. Poza tym chyba nic nowego się nie pojawiło. Ograniczono natomiast ilość broni, więc można liczyć na DLC w tym zakresie.

Wielkie mapy, wiele możliwości

Sniper Elite 5, recenzja, Xbox Series X
Mam i misji nie ma dużo, ale każda z nich jest otwarta i zapewnia po kilka sposobów na osiągnięcie celów. A gdy włączymy tryb rywalizacji, to nawet znajdzie się jakiś gracz, który nas wkurzy.

Mapy w Sniper Elite 5 są niesamowitych rozmiarów i są bardzo otwarte. Gra nie chce wepchnąć cię w tunel, a celem można wykonywać w dowolnej kolejności. Sprawia to jednocześnie, że 9 misji, które mamy do dyspozycji powinno zająć nam około 10 godzin gry, jeśli staramy się w miarę eksplorować każdą z lokacji. Jeśli natomiast wykonujemy szybko cele główne, nie dbając o porządek i hałas, to powinniśmy zamknąć się w połowie tego czasu. W każdym razie główne założenie Sniper Elite 5 to wolność. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że jest nam dostarczone mało typowo snajperskich pozycji. Co prawda zawsze jest jakieś okno czy dziura w murze, ale we wcześniejszych grach były to genialne miejsca, z których rozpościerał się widok na całą mapę, a jedyną przeszkodą w wyeliminowaniu celu z tego miejsca, były umiejętności. Strzały na odległość są jednak nadal możliwe. Gra nawet ma wyzwania z dokonaniem zabójstwa na X metrów.

Mało inteligentni, chociaż spostrzegawczy

Sniper Elite 5, recenzja, Xbox Series X
Przeciwnicy mają bystre oczy, ale małe móżdżki. W niektórych misjach wystarczy pistolet maszynowy i wąski korytarz, żeby każdy przeciwnik w niego wbiegł i dał się wyeliminować z całym oddziałem.

Przeciwnicy nie są w tej grze geniuszami. Podobno ich działania mają koordynować oficerowie, ale nikt nigdy nam nie mówi, jak działa jego wyeliminowanie. Na ogół przeciwnicy miegną do miejsca, w którym cię ostatnio widziano i atakują ze sporą zaciekłością. Często jednak pakują się w wąski korytarz, gdzie nawet ostrzał na ślepo jest w stanie ich wyeliminować. Przeciwnik jednak rzadko nie wie, gdzie znajduje się twoja pozycja. Dziady są w stanie ustalić skąd padły strzały nawet z najdalszej odległości, więc kilka strzałów z rzędu zdradzi twoją pozycję i zacznie się atak. Przeciwników jednak łatwo zgubić, bo biegają wolniej niż my i są średnio rozgarnięci. Jest też kilka problemów z nimi związanych. Snajperzy są po prostu zbyt ślepi. Ciała rzadko powodują niepokój u wcześniej zaalarmowanego przeciwnika. Nieco z innej beczki, to broń przeciwpancerna jest nieskuteczna przeciwko czołgom. Nawet Sd.Kfz. 222 (tak jakby on) oprze się salwie panzerfaustów.

Skala jest ważna

SE5, recenzja, Xbox Series X
Walka z przeciwnikami albo przyciąga niewielu żołnierzy, albo dosłownie każdego z całej mapy. Tylko czołgi są dość leniwe i nie odjeżdżają za bardzo od miejsca rozlokowania.

Ciekawym elementem, który pojawił się w wielu innych recenzjach, jest skala map. Grając, miałem wrażenie, że gdy alarm nie został włączony, to przeciwnicy rzadko opuszczali swoją pozycję. Nasza broń jest słyszalna z około 100 metrów, jak nie jest wyciszona. Każdy przeciwnik w tym zasięgu zostanie zaalarmowany strzałem. Przeciwnik metr dalej już nie. Sprawia to, że gdy przeciwnik zacznie do ciebie strzelać, to maksymalny zasięg zaalarmowania wynosi około 200 metrów. Do końca mapy jest jeszcze kilkaset, więc tak naprawdę otwarta wymiana ognia z przeciwnikami rzadko przyciąga innych. Inna sytuacja jest, gdy zostanie włączony alarm. Wtedy nie dość, że do akcji wkraczają posiłki spoza mapy, to większość żołnierzy w zasięgu alarmu ściąga do danego miejsca. Nie wszyscy, ale na pewno znaczna ilość. Często przez to możemy być zaskoczeni atakiem od tyłu. Alarmy też są problematyczne, bo nie potrafiłem znaleźć sposobu na ich unieszkodliwienia w sposób inny niż strzał w mechanizm od przodu.

Inwazje, survival i TDM

Sniper Elite 5, recenzja, Xbox Series X
O ile TDM i surviwal to oklepane standardy, to tryb inwazji pozwala wrogim snajperom wejść do gry i na nas zapolować. Nigdy wtedy nie wiesz, czy ktoś nie obserwuje celu i nie czeka na dogodną okazję.

Ważnym elementem Sniper Elite 5 są tryby online. TDM i snajperski TDM to w zasadzie norma. Dwie drużyny i przepaść między nimi albo jej brak. Survival to walka z falami przeciwników o rosnącym poziomie trudności. Tym razem mamy trzy mapy, a układ punktów do obrony zależny jest od operacji. Nie, żeby to miało wielkie znaczenie, bo zazwyczaj i tak walczy w kierunkach, z których przeciwnicy nadchodzą. Najciekawszy i jednocześnie nowy tryb gry to inwazje. Jest to część kampanii, na którą musimy wyrazić zgodę. Jeśli to zrobimy, to w losowym momencie rozgrywki dołączy do nas wrogi snajper. Jego jedynym celem jest dopadnięcie nas. Narzędzia, z których może korzystać to standardowy wachlarz broni, a także może pobudzać czujność wrogich żołnierzy. Naszym celem jest rzecz jasna kontynuowanie rozgrywki, próbując nie paść jego ofiarą. W gruncie rzeczy w trakcie inwazji gra zamienia się w zabawę w kotka i myszkę. Tempo dyktuje atakowany gracz.

O, ciała, coś jest nie tak

Sniper Elite 5, recenzja, Xbox Series X
Eliminowanie przeciwników po cichu to miejscami nadal wyzwanie i wymóg. Gra olewa to, że strzały słychać z kilometrów, nie z setek metrów. Ciała pod kołami samochodów to też drobny szczegół.

Zdarzyło mi się natrafić na sfrustrowanego gracza, który nie mógł zdobyć osiągnięcia. Okazuje się bowiem, że gra ma masę błędów, ale kilka jest tylko widocznych na pierwszy rzut oka. Z tych mniej powszechnych, ściany budynków nie mają modelu kolizji, więc można przejść przez ścianę i najpewniej zatrzymamy się na wewnętrznej ścianie sąsiedniego budynku. Wielu przeciwników zachowuje się głupio, pędzą, wystawiając się na strzał, grupują się i są w stanie zabić nas tylko, jak wpakujemy się w sam ich środek. Ja podczas moich dwóch przejść gry zginąłem dwa razy. Jest jeszcze problem niezniszczalnych czołgów. Pantery mają aż dwóch członków załogi, bo po co ładowniczy, radiooperator i dowódca. Problem polega na tym, że ci członkowie załogi “idą” wewnątrz modelu czołgu i mają tendencję do nieginięcia podczas wybuchu. Broń nie penetruje pancerza, więc nie ma jak się ich pozbyć. Oto cały problem. To jest efekt długoletnich frustracji, które muszą znaleźć upust.

Żenujące w sumie jest jeszcze to, że załogi pojazdów nie zwracają uwagi na ciała na drodze. Jedno z osiągnięć wymaga zdobycia 20 zabójstw za pomocą ciała-pułapki. Jedna z początkowych misji ma pojazdy, które cały czas wjeżdżają na mapę, więc hej, położę ciało na środku drogi, ktoś w następnym samochodzie się nim zainteresuje. Nie. Ciężarówka przejechała po ciele i dzielnie pognała w kierunku punku kontrolnego, gdzie leżało z 10 kolejnych. Zatrzymali się, bo zapewne skrypt przewidywał rozmowę z żołnierzem na służbie, poczekali 30 sekund i pojechali dalej. Jak można było przeoczyć coś takiego? Mam wrażenie, że pojazdy zatrzymują się i analizują sytuację dopiero gdy jakiś pojazd blokuje im drogę, bo zawsze w takiej sytuacji wysiadali i… O, patrz. Ciała.

Gdyby nie Game Pass…

Sniper Elite, recenzja, Xbox Series X
Mimo tego, że Sniper Elite 5 to nadaj gra niszowa i bardzo specyficzna, jej docelowymi odbiorcami jest coraz szersza grupa graczy. To już zręcznościówka z widokiem z trzeciej osoby.

Sniper Elite 5 to dość niszowa gra. Dodatkowo mam wrażenie, że częściowo zniechęci fanów hardkorowych gier snajperskich ilością akcji, którą oferuje. We wcześniejszych grach pistolet maszynowy był ostatecznością. Teraz jest opcją. Pistolet tak samo. Kiedyś Welrod służył do cichego eliminowania przeciwników. Teraz każdy pistolet ma tłumik i połowa ma optykę. Nie można kontrolować oddechu, gdy ich używamy. To, w połączeniu z frustracją i błędami sprawia, że gra jest dobra, ale tylko dobra. Do tego stopnia, że mam ochotę wrócić do wcześniejszych gier i w nie nieco pograć, ale nie do tego stopnia, że bym sam ją kupił. Sniper Elite 5 jest bowiem częścią Game Passa. Gry z długimi i otwartymi poziomami są idealna dla tej usługi, a więc Rebellion musiał dojść do wniosku, że wydanie gry w ramach tej usługi będzie dobrym pomysłem. Ja zdecydowanie nie zagrałbym w tę grę, jeśli miałbym ją kupić i tu leży potęga Game Passa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Autor
Picture of Łukasz

Łukasz

Hej, to jest przykładowy tekst. Na pewno go *kiedyś* zmienię!

OpenCritic Contributor

Kategorie

Taka sobie reklama