Gdy po raz pierwszy usłyszałem o Call of Duty: Modern Warfare III, to nie zareagowałem w żaden sposób. Call of Duty nigdy nie było moją ulubioną serią. Zawsze preferowałem inne. Nie rozumiem jednak, dlaczego ludzie tak źle oceniają kampanię w Modern Warfare III.
Zawsze do celu
Faktem jest jednak, że kampania w Call of Duty zawsze była dobra. Korytarz prowadzący nas do celu nigdy nie pozwalał akcji spowolnić. Zawsze wiedzieliśmy, gdzie jest cel i jak do niego dotrzeć. Mimo tego, że kampania w Black Ops zawsze była w moich oczach gorsza, to nadal podążała ścieżką wyznaczoną przez Infinity Ward. W Modern Warfare III jest podobnie. Kampania to grupka krótszych i dłuższych misji, które pozwalają poznać kolejny rozdział historii Task Force 141 i ich sojuszników. Nie obyło się jednak bez momentów zmieszania i ostrzegam, że dalsza część będzie zawierać kilka spojlerów. Jeśli chcesz tylko wiedzieć, czy warto, to zapraszam do ostatniego akapitu, w którym wszystko będzie wytłumaczone ogólnikowo. Tymczasem zapraszam do rozważań na temat Kompani Cieni, amerykańskich generałów i dziwnych sojuszy, z którymi nie jest mi komfortowo.
Dorwać Makarova, znowu

Cała fabuła Modern Warfare III to w zasadzie retrospekcja, tego, jak TF141 doprowadziło do schwytania Makarova. Został on osadzony w gułagu, z którego wyrwali go jego lojaliści i tajemnicza fundatorka, która chyba nie do końca wiedziała, jakie jej działanie może mieć konsekwencje. Nie ideologiczne, czy kryminalne, ale nie sądziła, że finansowanie globalnego terroru może pozbawić ją funduszy. W każdym razie Makarov ucieka, co możemy obserwować z punktu widzenia Nolana – jego prawej ręki. Akcja szybko przeskakuje nieco w przyszłość, gdzie dowiadujemy się, że Makarov zwiał i mamy go dorwać. Szybko jednak wraca do momentu, w którym dopadamy go pierwotnie, gdy próbuje wysadzić stadion w Verdańsku. Akcja nieco skacze, ale prawdziwa zagwozdka pojawia się w momencie, kiedy musimy współpracować z Kompanią Cieni. Wiecie, jednostką najemników, która chciała zabić Soapa, w MWII. Price jest niezadowolony, Soap chce go zabić, ale… Wróg naszego wroga jest naszym przyjacielem, nawet jeśli jest naszym wrogiem?
Sporo czasu spędzimy też jako…?

No właśnie. Farah i jej ULF. Z jednej strony rebelianci, którzy jakby opanowali swój kraj, ale z drugiej strony organizacja, którą dość łatwo wrobić w terroryzm. Makarov chce wrobić ją i jej organizację, a całą grę spędzamy o krok za nim, próbując zatuszować to, czego dokonał. Czy to przechwycić rakiety balistyczne dostarczone przez rząd USA (swoją drogą, po co one im były?), czy też zbierając podrzucone dowody na zamach ULF w samolocie. Mam wrażenie, że całe TF141 uważa ULF za organizację, którą trzeba trzymać na wyciągnięcie ręki. Nie za blisko, ale też nie za daleko. Jakby nie do końca im ufano, ale ich jednocześnie uznawano ich pomoc za niezbędną. Jako Farah też poznajemy nowy typ misji – Open Combat Mission – w którym mamy wyznaczony cel i dość otwartą jak na standardy Call of Duty mapę. Taka piaskownica w kampanii. Czy to dobra decyzja? Nie. Czy warta krytyki? Też nie.
Ptaszki ćwierkają, że to miało być DLC

Czy ptaszki mają rację, chyba nikt nie wie. Prawda jest taka, że Modern Warfare z jednej strony jest… Wersją rozwojową Modern Warfare II, a z drugiej cała gra wyrywa się z szablonu Infinity Ward-Sledgehammer-Treyarch. Bo tak, było rok w rok, ale nie od nich miała być kolejna gra. Ktoś więc rzucił, że tak naprawdę to miało być DLC do Modern Warfare II i nie jest ciężko w to uwierzyć. Kampania wydaje się bardziej “filmowa”, więc skupia się na krótkich i intensywnych akcjach (jedna z misji może zająć około 5 minut, jeśli dobrze ją rozegramy) i zajmuje tylko kilka godzin w tym niższym przedziale. Dodatkowo gra jest wydana jako de facto zestaw pakietów w aplikacji Call of Duty, które można pobrać i uruchamiać z tego samego menu co Modern Warfare II. Niewiele się więc zmieniło. Stąd też oburzenie ludzi, że za grę trzeba zapłacić pełną stawkę, czyli ponad 300 złotych.
tldr; warto

Muszę jednak przyznać, że mimo wszystko warto, szczególnie teraz, złapać kopię gry. Jej cena nadal waha się w okolicach 180-200 złotych, ale mimo wszystko Modern Warfare III to solidna gra. Kampania może nie jest długa, ale jest nieźle prowadzona i pełna dramatów osobistych. Spektakularne zakończenie wskazuje na to, że Modern Warfare 4 będzie, bo fabuła tak naprawdę nie zakończyła się w najmniejszym stopniu. Nie rozumiem, dlaczego ludzie krytykują, chociażby wygląd Makarova. Z jakiegoś powodu ludzie nadal uważają, że główny zły musi być napakowanym komandosem, a nie może być bezwzględnym idealistą. Nie rozumiem krytyki wokół długości kampanii, bo i tak zajmuje kilka godzin i drugie tyle, jeśli chcemy zdobyć wszystko osiągnięcia. Jasne, że Modern Warfare III ma kampanię, ale kto kupuje Call of Duty dla kampanii? Mamy więcej broni w multiplayerze, zombie i rozgrywkę zmienioną do tego stopnia, że moja partnerka powiedziała, że gra jest zupełnie inna niż Modern Warfare II.