Tannenberg to samodzielny dodatek do Verdun. W momencie, w którym Verdun ukazało się na konsolach, gracze na PC dostali Tannenberg. Musieliśmy czekać aż 3 lata, żeby w końcu gra pojawiła się po raz pierwszy na PC i muszę przyznać, że było warto czekać. Tannenberg jest znacznie lepsze niż Verdun!
Koszmary frontu wschodniego
Verdun przenosiło nas na front zachodni I Wojny Światowej. Mogliśmy walczyć w pozostałościach Lasu Aragońskiego czy we Flandrii. Walczyliśmy o kontrolę frontu, co odpowiadało schematom walk w tym regionie. Jedna strona atakowała, potem druga kontratakowała, a artyleria robiła jeszcze większe dziury w ziemi. Mamy tutaj jasno wyznaczone linie okopów. Na froncie wschodnim sytuacja wyglądała inaczej. Armie były bardziej mobilne, front nigdy się nie ustalił, więc nie było też okopów. Istniały natomiast umocnienia i to jest oddane w Tannenberg. Głównym trybem walki jest teraz „Maneuver”, gdzie mapa podzielona jest na sektory, a naszym celem jest kontrolowanie mapy i zajęcie sztabu przeciwnika. Walka jest dynamiczna, trzeba się wycofywać z odciętych sektorów, a same sektory posiadają wiele punktów odrodzeń, które pozwalają przeprowadzić frontalny atak, albo oskrzydlić przeciwnika. Będziemy mogli walczyć o Prusy Wschodnie, Galicję, Karpaty, czy stoczyć bitwę o umocnienia Przemyśla.
Mniej zabawek do wyboru

Przeniesienie frontu sprawiło, że zupełnie zmieniły się jednostki. Nie ma już aż tak dużego wyboru, więc nie uświadczymy aż takiej różnorodności broni i wyposażenia, jak w Verdun. Na chwilę obecną dla obu stron dostępne jest siedem jednostek. Ententa to Kozacy, Rosjanie, Rumuni i Litwini. Państwa Centralne to Bułgarzy, Austro-Węgrzy i Niemcy. Brak też narodowych jednostek, a to nie tak, że nie było okazji, bo na froncie wschodnim także walczyło sporo wyjątkowych jednostek. W każdym razie zasób broni też został ograniczony do produkcji rosyjskich, niemieckich i austro-węgierskich. Te bardziej egzotyczne to chociażby Peabody-Martini, Webley czy Arisaki. Brakuje jednak klasyków, takich jak brytyjskie karabiny, czy automaty, która także była wykorzystywana przez obie strony. Walka została w gruncie rzeczy zredukowana do starć karabinów powtarzalnych ze wsparciem ciężkich karabinów maszynowych. Wyeliminowano broni snajperską, którą zastąpiono karabinami jednostrzałowymi. Pozwalają strzelać na dalekie dystanse bez potrzeby wstrzymywania oddechu, ale na nie są tak szybkostrzelne.
Gracze kontra boty

Boty na szczęście powracają ponownie. Gra nigdy nie będzie tak popularna, żeby zapełnić chociaż jedną całą grę, a obecność botów pozwala swobodnie grać, nawet jak na europejskim serwerze gra kilka osób. Boty co prawda są dość pasywne i czasami nie mogą trafić, ale podkręcenie ich do najwyższego poziomu trudności gwarantuje nie lada wyzwanie. Pozwalają też mieć zespół, nawet podczas gry samemu, ponieważ kilka z nich wypełni nasz oddział i będą wykonywać nasze rozkazy z pewną swobodą. Boty pozwalają też łatwo odpowiedzieć na pytanie, czy za jakiś czas będzie można nadal grać w Tannenberg? Tak, właśnie obecność botów sprawia, że będzie można grać niezależnie od popularności gry. Znane są przykłady gier, które przestały być grywalne tylko dlatego, że brakuje w nich graczy. Special Forces: Team X i Dead Alliance są tutaj pierwszymi grami, które przychodzą na myśl. Dotyczy to też znanych serii, jak właśnie Call of Duty i Battlefield.
Wciąż widać braki

Niestety Tannenberg nie zdołał obejść się bez kilku braków. Gra nadal wygląda dość brzydko. Co prawda nie widać pojedynczych pikseli, a odwzorowanie mundurów i wyposażenia jest wzorowe, jednak widać w grze brak współczesnego wykończenia tekstur, nadania połysku. To jak wygląda Tannenberg to ewidentnie zabieg artystyczny i znak tego, kiedy zaczęto nad grą pracować, czyli prawie 10 lat temu. Nie można jednak przeoczyć nierealistycznych animacji i tekstur przenikających powierzchnie. Jeśli chodzi o śmierć, to w momencie zgonu ciało żołnierza staje się wątłe i opada. Idzie się do tego przyzwyczaić, ale jeśli strzelamy kilku przeciwników z rządu i widzimy, jak umierają, widok może się nie podobać. Natomiast problem z przenikającymi teksturami dotyczy głównie broni, które przenikają nasypy i ściany, czy tyłki żołnierzy wystające przez cienkie ściany budynków. Brzydki widok, zdecydowanie do poprawy. W skrócie, granie nie jest odrażająca, ale z drugiej strony nie nie przykuwa naszej uwagi wyglądem.
Jedna z lepszych takich gier…

Tannenberg to jedna z tych gier, których brakuje mi na konsolach. Hardkorowe shootery są nie tylko miłe do oglądania na gameplayach, ale także przyjemne podczas gry. Przyjemnie się grało w Insurgency, Squad i Hell Let Loose. Są to jednak gry, które rzadko spotyka się na konsolach z niewiadomego powodu. Argument, że do tych gier potrzebna jest myszka, dość łatwo obalić patrząc na konkurencyjność konsolowców w Call of Duty. Jeśli chcemy pograć w coś, co przypomina którąś z wymienionych gier, to Verdun i Tannenberg są najlepszymi opcjami na konsolach. Są to gry wymagające nieco więcej myślenia i kombinowania niż „mainstreamowe” strzelanki. Zapewniają wiele pozytywnych emocji, gdy zaczynamy w grze być co najmniej przeciętni. Tannenberg jest może grą, która ma wiele braków, ale jest też grą, dla której brak alternatyw i która potrafi zadowolić.