Jeśli w grze pokroju Battlefielda nic się nie dzieje, to Squad nie powinien być nazywany grą. Symulator pola walki? To jest chyba trafniejsze określenie. Gra jest ciągle rozwijana od 2015 roku, kiedy to wystartowała w Steam Early Access i właśnie doczekała się najnowszej aktualizacji. Czym więc jest Squad?
Zaczęło się od Battlefielda

Squad zaczął swój żywot w drugiej dekadzie tego wieku, nie jestem pewien dokładnie kiedy. Kiedyś istniała gra Battlefield 2. Stworzono do niej kilka modów, a największym był Project Reality. Ten mod, który z czasem stał się osobną grą, został zbudowany na silniku Battlefielda 2 i znacznie urealniał rozgrywkę. Dodano nowe armie, mechaniki, zmieniono interfejs. Gra była bardziej wymagająca i cieszyła się uznaniem fanów. Po sukcesie moda (i braku sukcesu tego samego moda dla Arma 2), zaczęto pracę nad nową wersją moda, który miał używać nowego silnika. Wychodziło jednak tyle sprzecznych informacji na temat tego, jaka technologia zostanie użyta, że musiało to wskazywać na wewnętrzny konflikt grupy deweloperów. Część z nich ogłosiła w 2014 roku, że pracują nad nową komercyjną grą, a po poprzedniej słuch zaginął. W 2015 roku naszym oczom ukazał się Squad, który okazał się najbrutalniejszym symulatorem pola walki, przy którym Tannenbeg, Insurgency i Hell Let Loose się chowają.
Realnie w odpowiednim stopniu
Najważniejszym elementem rozgrywki w Squad jest realizm. Nie mamy tutaj punktów zdrowia, apteczek z niekończącą się ilością opatrunków i tony amunicji przy sobie. Split jest krótki, ale wypluwając płuca, możemy biec przez całkiem długi kawałek. Nie możesz jednak liczyć na wielką celność podczas strzelania zaraz po tym. A co z wyposażeniem? Standardowe dla twojej armii. Niewielki wybór optyki i dodatków. Każda klasa ma jedną broń, czasami w kilku konfiguracjach. Pistolet zdarza się rzadko, bo niewielu żołnierzy go nosi przy sobie. Przynajmniej dwójnóg działa, jak powinien i można go ustawić prawie wszędzie. No i oczywiście ostrzał. Wybuchy wzbijają w powietrze obłoki kurzu. Pociski ryją ziemię przed tobą, zwiastując nieuchronną śmierć. Pierwsze starcie słychać z drugiego końca mapy, a jedynym pewnym sposobem na uniknięcie bratobójczego ognia, jest znajomość mundurów polowych własnych wojsk. Squad to nie wojna, ale to najbliższy odpowiednik współczesnego konfliktu, który możemy mieć na ekranie.
Przecież tu nic się nie dzieje

Największym problemem w Squad jest to, że stosunkowo niewiele się w grze dzieje. Może ja coś robię źle, ale podczas gry zdarzały się godzinne rozgrywki, gdzie kontakt z przeciwnikiem miałem kilka razy. Ilu przeciwników eliminowałem w trakcie rozgrywki? Może z 5? Dlaczego? Bo biegnie się tu znacznie dłużej niż w Battlefieldzie! Mapy mają tutaj po około 30-40 km2, co przekłada się na kilometry biegania, jeśli twoja drużyna kiepsko zarządza zasobami i nie ma dostępu do wysuniętych baz. Jak się już odrodzimy, to zapewne mamy i tak kilkaset metrów do najbliższego starcia, a te nie przebiegają zbyt szybko, bo każdy boi się o swoją skórę. Gdy każdy strzał może pozbawić cię życia, wygrywa spokój, cierpliwość i instynkt samozachowawczy. Kampienie na wojnie to pożądana czynność. Toteż i ja często po prostu broniłem flanki z moim karabinem maszynowym zapartym o zniszczony murek, eliminując jednego śmiałka raz na 15 minut. Czy robiłem swoje?
Każda armia jest przecież wyjątkowa

Fajna sprawa w Squad to mnogość armii i różnorodność wyposażenia między nimi. Co prawda w większości przypadków będziemy posługiwać się wersjami tej samej broni, ale są unikaty. Australia ma EF88, czyli Steyr AUG w najnowszej wersji. Mają Maximi, czyli Minimi, ale o kalibrze 7,62. MEA jest wyposażona w niemiecki arsenał z lat 70 i 80, czyli króluje G3A3 i inne modele HK. Nieregularni natomiast mają wyposażenie typowe dla swojej formacji. Trochę z jednej strony konfliktu, trochę z drugiej, ale nie w takiej ilości i nie takiej jakości. Poza tym są Rosjanie, Brytyjczycy, Kanadyjczycy, regularne wojsko USA i Marines, którzy się nieco różnią. Doktryny niestety w grze nie widać i niewielu graczy dowie się, dlaczego Marines mają M27 IAR zamiast M249 jako główny karabin maszynowy. W każdym razie armie się różnią, a to jest w tej grze ważne i to sprawia, że godzinne batalie różnią się od siebie.
Ale dlaczego ograniczono dostęp do pojazdów?

W pewnym sensie niestety gra posiada pojazdy. Niestety nie z powodu ich istnienia, a z powodu sposobu implementacji. Obsługiwać pojazd może tylko załoga, co powoduje, że nawet przy całym parku maszyn, jeśli nie jesteś załogantem, to nie pojedziesz. To samo dotyczy obsługi karabinu maszynowego. Chciałbym, ale średnio mogę. Nie mówię już o cięższych pojazdach, ale na przykład wejście do ciężarówki wymaga zgody dowódcy, co jest po prostu zbyt pogmatwane. Żeby niedorzeczności było więcej, to dowódca i wszystko, co wokół niego, jest po prostu złe. Rozumiem, że zespół musi być, bo jest ważny, ale dlaczego gracz jest wywalany z gry za jego brak? Dlaczego jak zespół nie ma lidera, to zostaje rozwiązany, a jego członkowie dostają podstawową broń z jednym magazynkiem, nieważne co mieli wcześniej? Dlaczego gra w ogóle daje możliwość wywalenia dowódcy, który chce walczyć z inną bronią niż ta dowódcy? Przecież może wybrać dowolny zestaw wyposażenia!
Zainwestuj w myszkę, kartę graficzną i monitor

W momencie pisania recenzji na moim biurku stoi Philips Momentum 3000 – 27-calowy monitor QHD. W komputerze mam RTX 2060. Myszka to jakiś bezprzewodowy gryzoń od Xiaomi. Wiecie, co jest w tym najgorsze? Że w tej grze czuć odległość i czuję się ograniczany każdym z tych elementów! Zaczynając od myszki, jej rozdzielczość jest za mała, a w grze trzeba celować precyzyjnie. Dosłownie pikselowe ruchy pozwolą na zadowalającą precyzję starć za odległości 200-300 metrów. Tutaj też pomaga dobry monitor i karta graficzna. 2060 wystarczy, żeby gra ładnie wyglądała w 1440p na wspomnianym monitorze, ale czasami przydałaby się jeszcze większa rozdzielczość. Przeciwnik łatwo ginie w zaroślach i na wzgórzach. 4K by pomogło. Czy warto zainwestować jakieś 5 tysięcy, żeby zagrać w grę za stówę? Tylko ty możesz sobie odpowiedzieć na to pytanie. Mnie chyba na to jednak nie stać. Dobra myszka jest natomiast porównywalnie tania i naprawdę pomoże!
Aha, no i słuchawki!

Dźwięk to ważna kwestia we wszelakich strzelankach. W Call of Duty pozwoli ci usłyszeć kroki wroga. W Hell Let Loose pozwoli ci usłyszeć ogólny kierunek walk, jeśli są w pobliżu. Squad to natomiast nieco inna bajka. W Squad nigdy nie jest cicho. Każdy strzał da się usłyszeć z daleka. Do tego dochodzą wybuchy, pojazdy, helikoptery. Niejednokrotnie pojedyncze strzały z broni, która nie brzmiała jak moja, doprowadziły mnie do wrogiego snajpera, czy całej jednostki wroga. Wtedy wystarczy już tylko pistolet i pewna ręka, a żaden przeciwnik nie wyjdzie z tego cało. Brakuje mi jednak Jednostek specjalnych w grze. Człowiek, który nie tylko będzie miał HK416 z fajną optyką, ale też tłumik na podorędziu. Obniży on nieco hałas wystrzału, który zniknie we wszechobecnym zamieszaniu i pozwoli najbardziej mobilnym graczom siać zamęt. To by było genialne!
Bez przesady z tym minimalistycznym interfejsem

Jeszcze na koniec dodam, że deweloperzy postanowili nas obrabować z niemalże całego interfejsu. W gruncie rzeczy podczas gry widzimy tylko kompas i magazynki, które nam zostały. Nie ma licznika amunicji, nie ma kolejnego celu, nie ma minimapy. Jak najdziemy na sojusznika, to jeszcze się pojawi informacja, kto to jest, ale poza tym nic. Przez to gra jest dość niepotrzebnie nieprzyjazna. Nawet podczas przejmowania celu informacja pojawia się w rogu ekranu, gdzie można jej po prostu nie zauważyć. Nie ma celu, nie ma wskaźnika dowódcy, nie ma punktu kontrolnego i nie wiadomo, gdzie jest strefa przejęcia. Grając w Squad, wszystko musisz robić na orientację albo gapiąc się w minimapę, co jest zabójcze z wielu powodów. Rozumiem, że ma być realistycznie, ale albo nie dawaj nam interfejsu, drogi deweloperze, ale daj nam jakąkolwiek przydatną informację. Aha, no i dlaczego nie możemy sprawdzić ile mamy naboi w magazynku, na przykład przytrzymując przeładowanie?
Ta gra to inna liga

Squad to gra, która się toczyła wokół mnie. Ja ginąłem, a moja drużyna wygrywała. Liczbę zabitych przeciwników dosłownie mógłbym policzyć, ale też liczbę zużytych magazynków. Na wojnie, gdzie celność jest na poziomie 5%, ja nie wypadam aż tak źle. Squad pozwoli ci doświadczyć konfliktu w całkiem dobrym przybliżeniu. Gra jest brutalniejsza niż Hell Let Loose, Insurgency i wiele podobnych tytułów. Ta gra jest też znacznie bardziej wymagająca, niepozwalająca nam na nic. Ramy są jasne. Jest wojna, jest wojsko, są cele i przeciwnik. Wyeliminuj przeciwnika, wygraj batalię. Liczba map jest całkiem spora, trybów rozgrywki jest kilka, a nowe armie już są w planach. Squad to zdecydowanie gra warta około 170 złotych, których deweloperzy od nas chcą. Cena jest jeszcze o tyle atrakcyjniejsza, że kolejnym krokiem w kierunku realizmu pola walki są komercyjne symulatory dla różnych armii świata. Nie do dostania w nasze ręce i o licencjach wartych tysiące za sztukę.