Cieszę się, że Techland nie zrobił Dead Island 2

Rozłam w wizji artystycznej i interesach sprawił, że przez lata nie powstało Dead Island 2. Techland za to dał nam Dying Light,a potem Dying Light 2. Ostatecznie grę dało nam Dambuster Studios, znane z takich hitów, jak Homefront: The Revolution. Naprawdę się cieszę, że tak się stało, bo Dead Island 2 to naprawdę Dead Island 2. Tylko w Beverly Hills.

Nie zrozumcie mnie źle

Dead Island 2, recenzja, Xbox Series X
W Dead Island 2 mamy dostęp do ikonicznych lokacji w Los Angeles jak Venice Beach i Santa Monica. Raczej nie ma tam żadnej wysypy, ale gra mocno czerpie z rozgrywki, która była w polskim pierwowzorze.

Pierwsze, co trzeba powiedzieć, to że nie jest to w żaden sposób atak Techlandu. Ich zespół odwalił genialną robotę, łącząc Dead Island z Mirror’s Edge i dając nam Dying Light. Będąc w studio Techlandu we Wrocławiu i grając w bardzo wczesną wersję gry, wiedziałem, że to będzie coś wielkiego. Dying Light było jedną z pierwszych w pełni polskich gier, która była rozpoznawana w świecie. W pełni polskich, czyli stworzonych w Polsce i wydanej przez Polaków. Dying Light 2 to równie dobra gra, która popycha koncepcję pierwszej gry nieco dalej, wciąż rozwijając ją w kolejnych aktualizacjach i dodając nowe elementy. Dying Light jednak znacznie różni się od Dead Island. I to właśnie dlatego cieszę się, że Dying Light to nie Dead Island 2. W Dead Island 2 spędziłem około 45 naprawdę przyjemnych godzin w ciągu kilku dni. Nie odłożyłem gry aż do zdobycia wszystkich osiągnięć, a to jest coś.

Akcja jest szalona

Dead Island 2, recenzja, Xbox Series X
Na każdym kroku gra stawia przed nami spore wyzwania. Nie tylko mowa o rosnącym poziomie trudności rozgrywki, ale też trzeba się sporo nabiegać, naskakać i opanować sporo rodzajów broni, żeby przejść grę.

Różnica w rozgrywce, poza rzeczami oczywistymi, polega na tym, że Dead Island 2 akcja jest ciągła i nie ma tu miejsca na skradanki i omijanie zombie. Podczas gdy w Dying Light sporo miejsc pozwala na skrytą eliminację zakażonych i omijanie niebezpiecznych miejsc za pomocą parkouru. Sprawia to jednocześnie, że gra jest bardziej otwarta, podczas gdy w Dead Island 2 mamy ewidentny korytarz fabularny, w którym możemy robić dodatkowe zadania, gdy już uporamy się z przynajmniej częścią fabuły. Coś, co wprowadził do obu serii Techland, pozostaje jednak cały czas z nami. Mowa o dziwnych broniach. Rzemiosło nie polega tutaj na tworzeniu noża z dwóch kamieni, tylko na stworzeniu klucza francuskiego, którego nie powstydziłby się Odyn. Szalone kombinacje broni są fajne w obu przypadkach, jednak w obu przypadkach brakuje polotu. Zwiększanie poziomu modyfikacji na przykład dodaje nowe dysze z gazem do broni zadającej obrażenia od ognia. Trochę mało fantazyjnie.

Fabuła jest ciekawa

Dead Island 2, recenzja, Xbox Series X
Gra płynnie przeprowadza nas przez wszystkie stadia umierania, kulminując grę duchowym „odrodzeniem” bohatera lub bohaterki. Gra się nie kończy. Historia się nie kończy.

Fabularnie jest ciekawie. Próbujemy uciec przed apokalipsą na pokładzie samolotu, prawie nam się udaje, spadamy na przedmieściach Los Angeles. Zaczynamy naszą przygodę w Bel Air, żeby odwiedzić Beverly Hills, Santa Monica, Venice Brach i Hollywood. Lokacji nie ma dużo. Poza wymienionymi jest trochę podziemi i lokalizacji zmyślonych. Z czasem poznajemy kolejnych bohaterów, wykonujemy nowe zadania i dowiadujemy się więcej o świecie. Ostatnia godzina gry jest w zasadzie punktem zwrotnym w całej serii, który zmienia nasze pojmowanie sposobu tworzenia i celu, który w świecie grają zombie. Sprawia to, że gra nabiera znaczenia. Nie jest to mordowanie zombie dla mordowania zombie, jak to było w dużej mierze w Dead Island. Dwójka sprawia, że sytuacja z jednej strony jest beznadziejna, a z drugiej pojawia się wątła nadzieja, że może być lepiej. Dodatkowo na scenie pojawiają się… Siły próbujące okiełznać plagę. Niestety zdradzenie więcej zepsuje część zabawy w grze i zespojluje pierwsze DLC.

Wszystko jest tak, jak być powinno

Cieszę się więc, że Techland nie robi Dead Island 2. Cieszę się, że Techland zrobił Dying Light. Obie gry są wystarczająco od siebie różne, że fajnie jest mieć na rynku obie. Istnienie jednej sprawia, że druga od tego samego studio nie mogłaby istnieć. Obawiałem się trochę, gdy widziałem pierwsze zapowiedzi tej gry, bo pierwszy trailer z 2014 roku wygląda źle. Gra chciała być śmieszna, moim zdaniem nie trafiała w ton. Teraz jednak wiem, o co chodziło i teraz ten trailer wydaje się idealny. Wielkim plusem gry jest też to, że jest częścią Game Passa, więc jeszcze przez co najmniej kilka miesięcy można się w niej dobrze bawić. Chociaż to nie tak, że tyle czasu będzie nam potrzebne. Przejście (i zdobycie wszystkich osiągnięć) zajęło mi około 45 godzin, a grałem też w pierwsze DLC. Czy więc warto? Jasne, że warto, szczególnie w Game Passie. Dead Island 2 to naprawdę przyjemna gra.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Autor
Picture of Łukasz
Łukasz
Leśnik z wykształcenia. Pracownik banku za dnia. Wyznawca Microsoftu w nocy. Xbox, pióra, notatniki i gadżety. Czego chcieć od życia więcej?

OpenCritic Contributor

Kategorie

Taka sobie reklama