Czasami zdarzają się tanie gry, które pozytywnie zaskakują. Częściej jednak cena jest dobrym odzwierciedleniem jakości. Gdy kupujesz za trzy dychy strzelankę, która pierwotnie kosztuje 70 złotych, nie spodziewaj się wiele. Tutaj United Assault – Normandy ’44 nie zaskakuje. Jeśli chcecie przykład złej gry, oto on.
Zła gra, to taka, która
Zła gra to niekoniecznie gra, która miała być sukcesem i nie wypaliła. Redfall to nie jest zła gra, bo to, co miał robić, robi dobrze. Nie osiągnął jednak zakładanego sukcesu. Mafia III to nie jest zła gra mimo tego, że ledwo się w nią dało grać w pewnym okresie. United Assault – Normandy ’44 to przykład typowo złej gry. Dlaczego? Bo kupując ją, nie tylko oczekujesz czegoś innego, ale też grając w samouczek, spodziewasz się zupełnie innej gry. Przyznam, że widok poziomu w menu i zerowego wyboru broni przywodzi na myśl darmowe strzelanki online na komórki, ale… Wszystko jest gorsze. Wybór broni nadal jest niewielki po zdobyciu kilku poziomów. Grać można tylko solo, a sama rozgrywka to… No właśnie. Mimo tego, że gra oferuje “bonusową kampanię”, to kampanią to nie jest. Polega bowiem na pojawieniu się na mapie w punkcie A, zrobienia czegoś w punkcie B i ucieczki do punktu C.
Generator losowych zadań
Te zadania są losowo generowane, zawsze w ilości jednego, po wejściu do gry. Deweloperzy mówią, że to elementy rogue-like tej gry, ale to ewidentnie nie jest prawdą. Jest to tani sposób na implementację chwytliwej mechaniki. Sprowadza się to do tego, że każda kolejna rozgrywka wygląda tak samo. Rozpoczynasz, sprawdzasz, jakie masz zadanie i biegniesz w kierunku celu. Na miejscu zabijasz, wysadzasz albo kradniesz coś i uciekasz. Kampania oferuje przynajmniej innych przeciwników i możliwość prowadzenia czołgu, ale w standardowej rozgrywce tego nie doświadczysz. W zasadzie, gdyby nie osiągnięcia, to chyba nawet bym nie wytrzymał jednej pełnej gry. Uruchamiając grę po raz pierwszy, miałem wrażenie, że przeniosłem się w czasy pierwszego Medal of Honor, tylko z nieco lepszą grafiką. Gra jest równie prosta i równie pusta, co gra na PlayStation z 1999 roku. To niestety nie świadczy o niej dobrze.
Switch, hehe
Okazuje się też, jakby było tego wszystkiego mało, że gra ma swoją wersję na Switcha. Switch nie jest najpotężniejszą konsolą, ale zostało wydane na nią kilka ładnych gierek. Gry zawdzięczają swój przyzwoity wygląd niskiej rozdzielczości. Pozwala ona wypchnąć więcej szczegółowych tekstur na mniejszej powierzchni ekranu. Monster Hunter Rise jest tutaj dobrym przykładem. Gra wygląda ładnie. United Assault – Normandy ’44 nie wygląda ładnie. Słyszałem opinie, że właśnie gra wygląda jak strzelanki z PlayStation (tego pierwszego) i trudno się nie zgodzić. Nie trudno snuć teorie o niekompetencji deweloperów czy skoku na kasę, bo silnik pozwalał zrobić szybki port na Switcha. I wiecie co? Na pewno jest w tym odrobina prawdy. Gra na Switchu to skandal i nigdy nie powinna zostać wydana w takiej formie. To też nie tak, że na innych platformach wygląda ładnie i działa płynnie, ale na switchu nie dość, że wygląda tragicznie, to czasami zamienia się w pokaz slajdów.
Błąd na błędzie
Ponownie, jakby tego wszystkiego było mało, to mam jeszcze coś. United Assault – Normandy ’44 to technicznie tragiczna gra. Jeden. Przeciwnicy są głupi i ślepi i głusi, ale jak już cię zauważą, to ci nie odpuszczą. Możesz zabić jednego z dwóch patrolujących przeciwników i jest spora szansa, że drugi nie zareaguje. Jak cię jednak zauważy, to wystarczy stanąć za drzewem albo krzakiem i przeciwnik straci cię z pola widzenia. Po prostu zapomni. Czasami jednak lubią iść w miejsce, gdzie gracza zgubili i ustawiają się w ładny rządek do odstrzelenia. Dopóki ich nie potrącisz, to nie zauważą cię jednak w samochodzie. Czasami też przed ich twarzami wyrasta niewidzialna ściana, która nie pozwala im ciebie trafić. Może się zdarzyć, że gra się po prostu wyłączy. Postęp może się nie zapisać. Raz utknąłem na kupce gruzu. Jest opcja, że wejdziesz w sam środek pojawiającego się przeciwnika. I ta magnetyczna asysta celowania…
O co chodzi z tym tech demem?
Nie miałbym nic przeciwko tej grze. Małe znaczenie miałby wygląd. Małe znaczenie miałyby błędy. Miałbym tylko jeden warunek. Gra musiałaby być darmowa i być typowym tech demem. Wiecie, darmową grą, która pozwala deweloperom poznać nowe narzędzie, nową technologię albo nowy sprzęt. Często są to proste pokazówki, które mają na celu implementację nowego elementu rozgrywki lub sprawdzenie, czy dana gra ma sens na konkretnej platformie. Arma Reforger to swoiste tech demo, które oferuje kilka godzin darmowej rozgrywki, po czym można kupić grę i działać dalej, dołączając do jednego z serwerów. Gdyby United Assault – Normandy ’44 chociaż w odrobinie było tak dobre albo było darmowe, to można by grze wybaczyć. Gra ma kilka ciekawych elementów, które podobno są trudne w implementacji, więc są elementy, nad którymi trzeba było się natrudzić. W obecnej formie – ostatecznej formie – United Assault – Normandy ’44 wygląda natomiast jak asset flip dostępny na każdej platformie.