Gdy zaczynasz recenzję i okazuje się, że cała rozgrywka opiera się na sporej ilości graczy, to nie dziwi zwątpienie. KarmaZoo to jedna z takich gier. Gra od deweloperów, którzy nic specjalnego nie zrobili. Nie ma tutaj przyciągania wielkiej marki. Jednak… KarmaZoo to fajna gierka, w którą grają ludzie na całym świecie, a relaksuje na poziomie równym DREDGE.
Radosny zwierzyniec
Istotą KarmaZoo jest współpraca. Dwa etapy samouczka pokazują nam, jak się poruszać i jak współpracować z innymi. Wszystko wydaje się proste. Musisz kończyć poziomy, zdobywając jak najwięcej serduszek. Oznaczają one karmę, którą dostajemy za współpracę z innymi. Przytrzymaj drzwi, stwórz platformę, uratuj kogoś przed pęknięciem bańki. Za akcje są punkty. Można jednak obdarowywać innych graczy karmą raz na jakiś czas, co jest miłym gestem. Miło powinno być, więc wiele mechanik gry jest stworzonych z myślą o tym. Głosowania są anonimowe. Wywalanie innych z grupy jest anonimowe. Życia są nieskończone. Karma jest natomiast zbierana do puli pod koniec gry i każdy dostaje tyle samo. Na zasadzie, że jeśli zespół zebrał 2000 karmy, to każdy dostanie po tyle. Pod koniec też widać, ile karmy dostajesz ty, jednak nie wiadomo, ile dostali poszczególni gracze. Kolejne zatajenie informacji w imię miłej rozgrywki. Ta pula to genialne rozwiązanie, bo…
Jak źle mi poszło za pierwszym razem

Moja pierwsza gra to była Pętla (Loop), gdzie wszyscy sobie wzajemnie pomagają. Nieco jednak czasu zajmuje ogarnięcie, że trzeba dotrzeć do celu w limicie czasu, zbierać serca, która pozwalają odblokować kolejne karty z bonusami. Trzeba też ogarnąć, jak świat zachowuje się w danych momentach, jak unikać złowrogich oczu i co ma robić każdy z graczy. To bowiem nie tak, że każdy jest dokładnie taki sam. Każdy z graczy może wybrać postać, którą gra. Każda z nich ma przydatne umiejętności. Niestety brak komunikacji może powodować, że nie zostaną one należycie wykorzystane. Niestety brak zebranych wszystkich owoców i nieotwarta skrzynka z Karmą powodują, że postęp jest powolny. Ja, nie wiedząc, co robię, zdobyłem podczas mojej gry około 30 punktów Karmy. Mój zespół nadrobił i dostałem za wyczyny wszystkich 10 z nas ponad 2,5 tysiąca punktów. Daje to cennego kopa na start i w kolejnej grze mogłem już pomóc.
Każda gra to nowa przygoda

Proceduralnie generowane poziomy sprawiają, że KarmaZoo staje się grą wieczną. Jasne, że poziomy bywają do siebie podobne. Po pewnym czasie widzimy te same elementy, jednak zawsze ich otoczenie jest inne. Każdy poziom to ostatecznie unikalna mieszanka sekcji zręcznościowych i logicznych. Zazwyczaj ich poziom trudności rośnie, a ostatni poziom w serii to poziom z drzewem Karmy. Mimo tego, że gra odbywa się według ściśle określonego formatu, to gra oferuje naprawdę wielką różnorodność. Losowo generowane poziomy to jedna sprawa, ale zespoły, to już zupełnie inna sprawa. Z uwagi na to, że każdy zwierzak, albo przedmiot, w które się wcielimy, ma inne cechy, to do tego samego problemu można podejść na naprawdę dużo sposobów. Czy to zwiększony zasięg śpiewu, czy osłona parasola, każdy wnosi coś do gry. Poza świnią. Świni nie mogę rozgryźć, bo jasne, że zwierzęcy magnetyzm działa i pomaga, ale to wydaje się mało…
Pomóżmy sobie nawzajem

Co mnie zdziwiło w grze, to chęć niesienia pomocy. Tryb pętli głównie na tym polega, więc to właśnie na nim się skupiłem. W Pętli 10-osobowy zespół stawia czoła przeciwnościom losu, żeby dotrzeć do drzewa Karmy i je nakarmić Karmą. Nie ma tutaj lepszych i gorszych, bo liczy się zespół. I o dziwo wszystko działa idealnie. Prawda, że czasami zespół się rozdziela, jednak bardziej wynika to z tego, że gra nadal jest świeża. Niewiele osób wie, co dokładnie robić. Jasne, że czasami pojawiają się smutne i załamane emotki. Bez tego się nie obędzie. Nie zdarzyło się jednak nigdy, że utknąłem, bo nie miał mi kto pomóc. Ludzie zostawali, gdy nie nadążałem, żeby przytrzymać mi drzwi, czy śpiewem tworzyli mi platformy. Było to takie miłe, aż robiło się ciepło na serduszku. Bolało wtedy tylko to, że nie mogłem podziękować emotką. Musiałem się uciekać do wysyłania pojedynczych serduszek Karmy innym, pomocnym graczom.
KarmaZoo żyje i umiera z graczami

Dość szybko uświadomiłem sobie (i chyba nie tylko ja), że KarmaZoo to gra, która ma się dobrze, gdy ludzie w nią grają. Brak graczy jest odczuwalny nawet podczas zaczynania rozgrywki, kiedy to czekamy na dobór zespołu albo zaczęliśmy w niepełnym składzie. Nie wyobrażam sobie grać w tę grę solo. Nie jestem pewien, czy można. Na szczęście problemów ze znalezieniem gry nie miałem. KarmaZoo ma obecnie wystarczająco graczy. Jeśli kiedyś miałoby się to zmienić i w KarmaZoo nikt by po prostu nie grał, to byłby idealny moment do negocjacji z Sony, Microsoftem i Epic Games, żeby udostępnić grę w ramach różnych usług. Decyzje biznesowe trzeba jednak pozostawić w rękach Devolver Digital i Pasta Games. Ważniejsze jest, czy w tę grę warto zagrać? Z te pieniądze? Jasne! KarmaZoo relaksuje, bo nie trzeba konkurować, nie trzeba walczyć. Wystarczy podążać w tę samą stronę, co reszta nowych znajomych.