Green Hell – Ekonomia zupy na pełną skalę

Otrzymanie Green Hell do recenzji było jednym z moich sukcesów. Lubię recenzować gry, których deweloperzy mogą przeczytać recenzję. Dopiero teraz – po latach – w pełni mogę docenić tę grę, bo postanowiłem zdobyć wszystkie dostępne osiągnięcia. I mam nieco mieszane uczucia, bo gra jest dobra, ale…

Fabuła – zaskakuje

Po raz pierwszy poznałem całą fabułę w grze. Przyznam, że za pierwszym razem trochę ją olałem, bo terminy. Teraz jednak byłem w stanie zagrać, oddając się jej w pełni. Historia jest interesująca. Startujemy jako ktoś, wydawałoby się, nam znany. Długo tkwimy w tym przekonaniu, jednak ostatnie pół godziny gry zaczyna stopniową dekonstrukcję tego, co sądzimy, że wiemy. Nic nie wiemy. Trudno powiedzieć więcej, nie zdradzając fabuły, ale jest ona poprowadzona mistrzowsko. Dopiero przed samym końcem możemy się domyślać, co tak naprawdę się wydarzyło. Jakby tego było mało, to w ramach darmowych aktualizacji deweloperzy wypuścili Spirits of Amazonia, które jest darmowym prequelem Green Hell. Dodaje nową mapę i fabułę, które drastycznie różni się od tego, co już znamy. Niestety poza niewielkimi dodatkami nie widzimy wiele nowego. Oczekiwałbym więcej budowli, technologii, przedmiotów, a tu nic. W dużej mierze gra to nadal wersja 1.0, ale z masą poprawek.

Przetrwanie – rzuca wyzwanie

Green Hell, Xbox Series X, recenzja, review
Bardziej zaawansowana gra w dużej mierze opiera się na zupach i naparach. Kawa, o dziwo, daje mało energii, gdy porówna się ją do zupy z większej zwierzyny. Nie śpisz tak długo, jak masz zupkę do wypicia.

Dżungla wymaga. Green Hell podchodzi do tych wymagań nieco inaczej. Normą jest, że w grach survivalowych trzeba jeść i pić. Rzadko się jednak zdarza, że trzeba dbać o odpowiedni poziom węglowodanów, białka i tłuszczu w organizmie. Co prawda niezbędne są tylko woda i węglowodany, więc wegańska dieta wchodzi w grę, ale brak tłuszczu i białka wiąże się z karami. Istotne zaczynają być plantacje i zupy. Pierwsze dają nam pewne źródło owoców, które pozwalają przetrwać w kryzysie i zapewniają sporo węglowodanów. Drugie dają nam energię. Naprawdę, zupy to napoje, na których można ukończyć grę bez spania. Jest to ważną strategią w wyzwaniach, bo tam śpimy nie dla energii, a żeby szybciej czas zleciał, gdy na coś czekamy. Zdobycie jedzenia nie jest w zasadzie trudne. Pomijając rośliny, to w grze jest masa pasywnych zwierząt, które możemy upolować, a do gara da się wsadzić prawie wszystko. Od larw po kajmana czarnego i pumę.

Budowanie – pozostawia wiele do życzenia

Green Hell, Xbox Series X, recenzja, review
Budowanie w grze jest ok, jak większość elementów rozgrywki. Problem polega tylko na tym, że zawsze można wymyślić jakieś usprawnienie albo znaleźć rzecz, której brakuje.

Inżynieria w grze jest fajna, ale mało rozbudowana. Mamy nasze podstawowe szałasy i pułapki, jednak szybko trzeba zacząć budować bardziej złożone struktury. Mimo tego, że w grze są cztery surowce do budowy – muł, drewno, liście i liny – da się je wykorzystać do zrobienia ładnych budynków. Szkoda tylko, że genialny pomysł z domami na drzewach jest ostatecznie drobnym niewypałem. Jasne, że daje nam schronienie od drapieżników i tubylców, jednak bardzo ogranicza. Nie można na przykład dodać barierki, bo aby dodać niską ścianę, trzeba stworzyć ramę budynku. Budowanie pomostów też nie jest przyjemne, bo można je zakotwiczyć tylko do centrum segmentu, co czasami daje szalone kąty. Wszystkiego też wydaje się mało, chociaż elementy konstrukcyjne są nieco jak Lego. Niby niewiele tych klocków, a można z nich zbudować miasto. Jednak po grach pokroju Conan Exiles i Ark chce się więcej.

Atmosfera – powala

Green Hell, Xbox Series X, recenzja, review
Atmosfera pierwotnej gry jest cudowna. Izolacja robi wrażenie. Dodatek Spirits of Amazonia dodaje już sporo tubylców do gry w nowych częściach mapy. Bez pancerza i łuku się nie obędzie.

Klimat dżungli jednak oczarowuje. Jest pięknie i niebezpiecznie. Nigdy nie wiesz, czy od tyłu nie zaatakuje ciebie jaguar, albo czy tubylcy nie napadną na twój obóz nad ranem. Zaufajcie mi, widok wojennej farby na twarzach tubylców potrafi wystraszyć. Dodatkowo w dżungli widać, że ludzie w niej byli, jednak już ich nie ma. Obozy są porzucony, jak gdyby wszyscy nagle wyparowali, zostawiając po sobie nieco przydatnego sprzętu i leków. Na każdym kroku czyhają też węże i pająki, które może nie są szczególnie wrogi, ale nie tolerują deptania po nich. Ciężko się walczy z gorączką z zaskoczenia, którą niesie za sobą ugryzienie małych zwierzaków. Dżungla jest nawet piękna w nocy, kiedy to zostaje nieco podciągnięta widoczność. Da się ją przemierzać bez źródła światła, ale wtedy ryzykujemy jeszcze więcej. Grając w Green Hell, miałem kilka momentów, kiedy zatrzymywałem się, żeby podziwiać bardzo ładną perspektywę na jezioro albo malownicze tło, gdzieś w oddali.

Green Hell – sprawia, że chce się więcej

Green Hell, Xbox Series X, recenzja, review
Gdy zacząłem grać w Green Hell, bywały momenty, że nie mogłem przestać. Na zewnątrz się robiło jasno, a ja nadal czekałem aż złapie mi się ryba, którą będę mógł ugotować i nie spać jeszcze trochę.

Przyznam, że granie w Green Hell nie wzięło się znikąd. Kupiłem niedawno Switcha i chciałem znaleźć sobie jakieś nowe gry. Green Hell było na wyprzedaży, więc czemu nie? Dość szybko doszedłem też do wniosku, że zabierałem się za grę już kilka razy, pobrałem ją wielokrotnie, ale od lat nie odpalałem. Może czas to zrobić? Od razu wskoczyłem w fabułę na poziomie trudności Green Hell, kończąc na wyzwaniach kilka dni temu. Grałem kolejne 50 godzin i… Green Hell mnie oczarowało, jednak to nie jest gra bez problemów. Nie chodzi tutaj o moje widzimisię. Gra spowalnia bez powodu. Przedmioty zapadają się pod ziemię. Wybranie odpowiedniej opcji z menu kołowego często jest niemożliwe, bo wybiera się coś obok albo po przeciwnej stronie. Green Hell mnie sfrustrowało wiele razy. Uwielbiam tę grę. W takich momentach żałuję, że Spirits of Amazonia nie ma swoich własnych zestawów osiągnięć. Nie planuję jednak na tym poprzestać.

Żeby mieć w co grać na Switchu

Green Hell, Nintendo Switch, recenzja, review
Gra na Switchu wygląda źle. Nie najgorzej, ale wygląda tak sobie. Nie ma trawy, szczegółów jest niewiele, a sporo tekstur jest po prostu poszarpanych. Czy to wina konsoli? Tak, zdecydowanie.

Zakup Switcha był dla mnie dość spontaniczny i powiedzieć, że ta konsola rozczarowuje, to jak nic nie powiedzieć. Gry są brzydkie, jeśli nie są mocno stylizowane. WRC 10, które też kupiłem, wygląda po prostu tragicznie. Wiedźmin 3 jest w tej kwestii też legendarny. Nawet Breath of the Wild nie wygląda szczególnie dobrze. Jednak Green Hell… Z tego, co widziałem do tej pory, a mam za sobą na Switchu jakieś 5 minut, Green Hell wygląda ok. Nie powala grafiką, ale wszystkie niezbędne elementy nadal są obecne, a sterowanie jest być może lepsze niż na Xboksie. Sądzę, że Green Hell i dodatkowa zawartość ze Spirits of Amazonia* będzie umilać mi czas na nadchodzących podróżach i wyjazdach.


* Niestety okazuje się, że Green Hell ma problem emocjonalny związany z aktualizacjami. Z jednej strony teoretycznie gra wspiera najnowsze aktualizacje, jednak brakuje w niej sporo dodatkowej zawartości, jak chociażby trybu gry online i dodatkowej treści fabularnej, a gracze nie są zadowoleni. Niemniej jednak będę w Green Hell jeszcze sporo grał.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Autor
Picture of Łukasz

Łukasz

Hej, to jest przykładowy tekst. Na pewno go *kiedyś* zmienię!

OpenCritic Contributor

Kategorie

Taka sobie reklama