Łatwo powiedzieć, że The Outer Worlds: Spacer’s Choice Edition to leniwy “remaster”. Nawet nie jestem pewien, czy można tę pozycję tak nazwać. Jest to po prostu The Outer Worlds, który wygląda ładniej, w którego gra się przyjemniej, a to wszystko na konsolach nowej generacji.
The Outer Worlds vs Spacer’s Choice Edition
The Outer Worlds działało już na Xboksie Series X na wersji z Xboksa One X. Gra osiąga dzięki temu rozdzielczość 4k i 60 klatek na sekundę. Gra zaliczyła nieliczne spadki płynności w zatłoczonych miejscach, ale działała dobrze. The Outer Worlds: Spacer’s Choice Edition to ta sama gra, która ma tekstury wyższej jakości, dynamiczną rozdzielczość i celuje w mniejszą ilość klatek na sekundę w trybie nastawionym na ładne widoki. Oczywiście w trybie wydajności konsola priorytetyzuje klatki na sekundę, ale robi to w ciekawy sposób. Również mamy dynamiczne 4K, jednak średnia rozdzielczość leci znacznie w dół w porównaniu z tym ładniejszym trybie. Coś za coś, ale to jest chyba najlepszy sposób rozwiązania problemu wydajności. Mamy więc wszystkie plusy i minusy przerzucania starej gry na nowy sprzęt. Aktualizacji też uległ silnik i tekstury względem nawet wysokich ustawień graficznych na PC. Nowa wersja silnika lepiej radzi sobie chociażby z odbijanym światłem.
Ok, ale czy coś zmieniło się w rozgrywce?
Ehm… Nie. Tak? Trudno powiedzieć. Maksymalny poziom w The Outer Worlds był ograniczony do 30. poziomu. Peril on Gorgon podnosiło go do 33, a Murder on Eridanos do 36. Teraz, werble, chyba nie ma ograniczenia poziomu. Sprawia to, że wszystkie zmiany wprowadzone zaraz przed premierą obu dodatków mają sens. Podniesiono wtedy sufit poziomu umiejętności ze 100 do 150, co często wymagało przebudowania całej postaci i przemyślenia podjętych w życiu decyzji. Teraz z uwagi na zniesienie poziomu (ja kończyłem grę w okolicach poziomu 50), można zdobyć więcej perków i punktów umiejętności. W końcu możesz mieć wysokie otwieranie zamków i umiejętności naukowe. Ekscytujące, wiem. Nie, serio. To jest zmiana, którą czuć. Przed rozpoczęciem rozgrywki nie czytałem listy zmian i zaskoczyłem się po osiągnięciu 37 poziomu. Jednak poza tym nie zmieniono nic. Kilka osób śmiało się, że dodano taktyczne kamienie, które zapewniają lepszą osłonę, ale to raczej kwestia przebudowy niektórych lokacji.
Wygląda… Po prostu ładniej
Całe clou tego wydania leży jednak w zmianach graficznych. Tych nie widać na pierwszy rzut oka. Gra sama w sobie nie wyglądała źle. Teraz jednak dodano kilka szczegółów graficznych i elementów otoczenia, które sprawiają, że gra wygląda jeszcze lepiej. Rośliny na Gorgonie są jeszcze bardziej czarujące. Twarze postaci jeszcze bardziej zmęczone życiem w koloniach. Nie jest to proste życie i widać to na zaoranych twarzach, które, mimo że zmęczone, wydają się żywsze. Żeby jednak zobaczyć szczegóły, trzeba zerknąć na porównanie danego kawałka gry na konsolach poprzedniej i obecnej generacji. Groundbreaker jest idealnym przykładem, gdzie cały statek wydaje się dość płaski, minimalistyczny, na Xboksie One. Series X pozwala nam doświadczyć dodatkowych znaków, dymu, neonów. Cała stacja wydaje się bardziej interesująca. Mam wrażenie, że właśnie o to chodziło. Ma wyglądać lepiej, ale działać równie dobrze. Tryb wydajności właśnie na to pozwala, ale rzecz jasna miejscami może się zdarzyć nieznaczny spadek stabilności.
Gra zwolniła raz
Jeśli chodzi o kwestie techniczne i płynność z punktu widzenia gracza, a nie na wykresie, to jest dobrze. Te spadki poniżej 60, czy raczej stabilność w okolicach 50 klatek na sekundę nie jest odczuwalna. Gra wydaje się stabilna, szybko działająca i wszystko odbywa się bez najmniejszego problemu. No, poza jednym momentem, kiedy miałem na ekranie pokaz slajdów przez jakieś 10-15 sekund. Byłem jednak w głównie pustej lokacji, gdzie nie miało co oddziaływać na grę w stopniu, który usprawiedliwiałby takie spowolnienie. Możliwe, że konsola coś robiła w tle. Jest też możliwe, że gra miała jakąś czkawkę. Oczywiście grałem w trybie wydajności, więc sytuacja może być nieco inna w trybie cudownego wyglądu. Coś, co dało się jednak zauważyć, to szybkie ładowanie gry. Oglądałem chwilkę gameplayu, gdy próbowałem zdobyć podstępem osiągnięcie za przejście gry na trudnym poziomie i… Okazuje się, że zawsze byłem o krok przed autorem z uwagi na krótkie ekrany ładowania.
Oczekiwałem więcej zmian
Coś, czego nie mogę przeboleć, to brak zmian w samej rozgrywce. Wielokrotnie narzekałem, że potrzebne są zmiany w broniach. Dodanie czegoś naprawdę unikatowego, bo nawet unikatowe bronie są… Normalne. Tylko bronie naukowe się wyróżniają, a unikaty wypadające z bossów lub znalezione w świecie to normalne bronie, które nie wymagają od nas modowania. Sprawiłoby to, że chociażby wizualnie coś by było inaczej. Nie wymagam wiele, ale może jakiś inny kolor, czy szczególik, który sprawiłby, że warto by te bronie zachować. A tak trafiają na kupkę złomu zaraz po znalezieniu. Sądziłem też, że może pojawią się jakieś nowe wybory albo poprawki, które zapobiegną dosłownemu przeskakiwaniu połowy gry. Nic z tych rzeczy. Błędy, które były są. Bronie, które były są. The Outer Worlds: Spacer’s Choice Edition nie zmienia wiele, jeśli chodzi o cokolwiek innego, poza grafiką
Czy warto płacić za to wszystko?
Ocena ceny The Outer Worlds: Spacer’s Choice Edition to trudna kwestia. Jeśli posiadasz grę na konsole poprzedniej generacji i oba dodatki, to zapłacisz 40 złotych. Jest to cena promocyjna, jednak nie wiem, czy ma jakieś ramy czasowe. W przeciwnym razie zapłacisz 250 złotych. Pytanie, czy warto? The Outer Worlds to genialna gra, w którą każdy powinien zagrać. Czy 40 złotych za odświeżenie tego tytułu to dużo? Moim zdaniem nie. Z drugiej strony, jeśli nie to za tę brzydszą, starszą wersję zapłacisz 220 złotych w wersji ze wszystkimi dodatkami. Za podstawową przyjdzie nam zapłacić około 130 złotych. Z uwagi na to, że nowa i stara wersja ze wszystkimi dodatkami nie różnią się za bardzo cenowo, to jeśli masz Xboksa Series X lub S, to warto kupić nową wersję. Jeśli nadal masz starsze konsole, to nie pozostaje ci nic innego niż… Kupić Game Passa i zagrać w The Outer Worlds “za darmo”.