A Plague Tale: Requiem – Nic nie jest tak piękne, jak mogłoby się wydawać

Chciałem zagrać w A Plague Tale: Innocence jakiś czas temu, gdy gra była w Game Pass. Mam też ją na płycie, ale jest zafoliowana. Ostatecznie głównie z tego powodu się za nią nie zabrałem. A tu wychodzi druga gra w serii. Nie wiem, jakie jest tło wydarzeń i co się stało w Gujennie, ale… No cześć, piękna! Czas zabrać się za A Plague Tale: Requiem.

Spalone zamki w polu lawendy

A Plague Tale: Requiem, recenzja, review, Xbox Series X
Jedna z pierwszych scen w Prowansji to spacer przez łąki porośnięte lawendą. Widok jest piękny i sprawia, że warto się zatrzymać i podziwiać widok.

Jedna z pierwszych rzeczy, których doświadczymy po uruchomieniu gry, jest jej wygląd. Muszę przyznać, że gra odpalona na Xboksie Series X lub PC i na ekranie 4K, jest po prostu genialna. Wygląd świata i postaci jest szczegółowy i dopracowany. Każda animacja jest celowa, a postacie zachowują się i wyglądają naturalnie. Spotkałem się z opinią, że ta gra wygląda jak film i sam byłem w szoku, że wszystkie animacje są oparte na silniku gry. Odzwierciedlają wygląd postaci i to, jaki kwiat mamy we włosach, czy ile strzał w kołczanie. Szybko też jesteśmy w stanie dostrzec uwagę, którą deweloperzy poświęcili na zbudowanie świata. Prowansja jest ładna sama w sobie, ale spalony zamek w polu lawendy, czy trzy oblicza Czerwonego Miasta naprawdę cieszą oko i czasami budzą odrazę. A Plague Tale: Requiem może pochwalić się nie tylko jednymi z najpiękniejszych widoków w grach, ale także jednym z najlepiej zbudowanych światów.

Wszystko w swoim czasie

A Plague Tale: Requiem, recenzja, review, Xbox Series X
A Plague Tale: Requiem to do bólu liniowa gra, ale to dobrze, bo to pozwala opowiedzieć dobrą historię w odpowiednim tempie.

Pamiętam, że lata temu jeden z deweloperów Call of Duty powiedział, że skrypty i liniowość to narzędzia, które pozwalają budować odpowiednie tempo rozgrywki. Idealnie to widać w tej grze. Nie mamy tutaj otwartego świata, a każdy poziom ma jedno wejście i jedno wyjście. Pozwala to jednak bez zbędnego kombinowania opowiedzieć historię rodziny de Rune. Jednocześnie pokazuje to, że fajne przygodówki nie muszą mieć otwartego świata, który i tak jest za duży na dostępną treść. Patrzę na ciebie, Assassin’s Creed Odyssey. Co prawda można tutaj zboczyć z głównej ścieżki fabularnej, ale zazwyczaj takie eskapady nie trwają dłużej niż kilka minut i służą znalezieniu jakiegoś ukrytego przedmiotu. Gra jest liniowa do bólu, ale w tym pozytywnym sensie, bo czas nas prawie nigdy w tej grze nie goni, ale ma ona, dominującą wszystko inne, aurę pośpiechu. Amicii cały czas brakuje czasu i dzieje się to aż do ostatnich minut gry.

Trzeba być oportunistycznym

A Plague Tale: Requiem, recenzja, review, Xbox Series X
Kluczową rolę w grze gra oportunizm. Rzadko kiedy w grze masz przewagę nad przeciwnikiem. Szansę wyrównuje jednak spryt i celna proca.

Nikt nie jest w stanie powiedzieć, że nasza główna bohaterka, Amicia de Rune, potrafi walczyć. Bronić się tak. Dźgnąć kogoś w plecy tak. Nie potrafi jednak ona władać orężem innym niż jej zaufana proca. Jest to dość oczywiste, bo 16-latka była w kwiecie wieku, jak na średniowieczne standardy, ale jednak nie odbyła żadnego wojskowego szkolenia. Sprawia to, że w grze wielką rolę odgrywa oportunizm. Pchnąć kogoś w ogień, trafić kamieniem w głowę, jak się odsłoni, czy zgasić pochodnię w najmniej odpowiednim momencie. To są taktyki, które Amicia będzie wykorzystywać w walce. Z czasem z pomocą przyjdzie też mały Hugo, jednak jego pomoc jest silnie oskryptowana i nie ma praktycznego zastosowania poza istotnymi fabularnie momentami. Sprawia to, że wcielenie się w Amicię jest wyzwaniem i wymaga od nas sporej ilości kombinowania. Zużyć ten jeden nóż, który mamy na strażnika, czy może poczekać, bo nie wiemy, co jest za rogiem?

Plaga inna niż wszystkie

A Plague Tale: Requiem, recenzja, review, Xbox Series X
Historia opowiedziana w grze to historia plagi, która jest tak samo magiczna, co rzeczywista. Dżuma przy niej to było nic.

Fabua jest w grze ważna, jednak nie musimy znać pierwszej części gry, żeby dość szybko zorientować się w sytuacji. Postaci dość szybko wykładają nam w rozmowach całą historię rodziny i wydarzenia z Gujenny. Okazuje się, że rodzina de Rune była pełniejsza przed laty, a młody Hugo zachorował na tajemniczą chorobę. Macula, bo tak jest nazywana, jest niczym żyjący byt, który reaguje na emocje małego Hugo. Gdy ten jest w złym humorze, to kroczy za nim plaga. Plaga szczurów i śmierci, czarnych wybroczyn i pożartych ciał. Nigdy nic takiego na świecie nie było i mam nadzieję, że nie będzie. Gra oferuje jednak ciekawą namiastkę przyszłych i przeszłych wydarzeń, które mogą być punktami zaczepienia dla kolejnych gier. Fabuła jest bowiem spowita w smaczkach i wątkach, które jeszcze można zgłębić. Skąd się wzięła choroba? Jak ją zatrzymać? Przynajmniej na to ostatnie pytanie poznajemy odpowiedź w zakończeniu…

To nie jest gra, tylko interaktywna opowieść

A Plague Tale: Requiem, recenzja, review, Xbox Series X
A Plague Tale: Requiem zasługuje na znacznie lepsze zakończenie. Ostatnie pół godziny gry jest przesycone paranormalnymi szczurami.

Raz na jakiś czas w historii trafi się gra, która jest idealną opowieścią. Świat jest rozbudowany i piękny, ale nie jest przytłaczający. Masz ciągłą chęć parcia naprzód, chociaż delektujesz się każdą chwilą, w której nie gonisz przed siebie. Podziwiasz widoki, nie wiedząc, jak długo jeszcze potrwa sielanka. Historia napawa cię radością i smutkiem, a to wszystko w akompaniamencie piękna i obrzydzenia. A Plague Tale: Requiem to właśnie taka gra. Historia Hugo jest ciekawa, chociaż zawsze nieco zniechęca mnie paranormalna historia w normalnym świecie. Amicia to waleczna osoba, która nie jest bohaterką i nie morduje każdego na prawo i lewo. To znaczy może, ale wymaga to nieco sprytu. Wielokrotnie zdarzy się, że będzie stał na twojej drodze przeciwnik, którego po prostu nie da się pokonać. Co wtedy? Trzeba kombinować. A Plague Tale: Requiem jest też pełne zwrotów akcji, nieoczekiwanych sojuszy i niespodziewanych wrogów. Ta opowieść trzyma w napięciu do samego końca.

Gry singlowe mają się dobrze?

Requiem, recenzja, review, Xbox Series X, bug
Pomimo tego, że w grze jest niemała ilość błędów, a niektóre sprawiają, że trzeba się sporo w grze cofnąć, warto przez nie przebrnąć i doświadczyć całej historii.

Czy A Plague Tale: Requiem pokazuje, że gry dla pojedynczego gracza nadal mają miejsce na naszych dyskach? Jasne, że tak. Jest to jednak jeden z nielicznych przykładów gier, które zostały wykonane genialnie. Genialnie nie oznacza jednak wzorowo. Nasze postacie czasami podejmują decyzje, które nie są logiczne, ale pchają fabułę naprzód. W grze zdarzają się błędy, które uniemożliwiają dalszą rozgrywkę i gra wymaga restartu. Nie zmienia to jednak faktu, że w ciągu 4 dni spędziłem w grze blisko 25 godzin, przechodząc ją dwa razy i zdobywając każde możliwe osiągnięcie. Jest ona moim zdaniem jedną z najlepiej opowiedzianych gier, a przy tym powinna zdobyć co najmniej jeden tytuł gry roku za coś. Czy to efekty wizualne, czy za fabułę, ale no po prostu musi. Dodatkowo gra jest dostępna za darmo w ramach Game Pass, więc jeśli masz subskrypcję, to nie ma powodu, żeby nie grać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Autor
Picture of Łukasz

Łukasz

Hej, to jest przykładowy tekst. Na pewno go *kiedyś* zmienię!

OpenCritic Contributor

Kategorie

Taka sobie reklama