Commandos: Origins – Tak bardzo chciałem lubić tę grę

Commandos to jedna z moich ulubionych serii gier strategicznych. Głównie dzięki Commandos 2: Men of Courage. Gdy pojawiła się pierwsza zapowiedź Commandos: Origins, byłem zaskoczony i podekscytowany. Dajcie nam Commandos 2 z nową grafiką. Dajcie nam remake’a wszystkich gier w serii. Tak niewiele trzeba. Tak było to zepsuć.

No i udało się

Commandos: Origins nie jest ani podobne do dwójki, ani do trójki i “czwórki”. Jest za to podobne do jedynki. Jedynka jest fajną grą, ale ograniczały ją czasy, w których Pyro ją stworzyło. Deweloperzy postanowili dość mocno z niej czerpać, co moim zdaniem jest dość nierozważne i znacznie ogranicza rozgrywkę. Mamy bowiem do czynienia ze światem gry, z którym nie możemy wchodzić w interakcję, poza przecinaniem drutu i podnoszeniem niektórych przedmiotów. Dwójka i trójka miały cały system ekwipunku, gdzie można było użyć złodzieja do wykradnięcia munduru oficera dla szpiega, a ten szedł dalej znaleźć bombę dla sapera. Powodowało to, że trzeba było nie tylko zapamiętywać ścieżki strażników, ale też planować co i kim zrobić. Już pierwsza misja – Night of the Wolves – stawiała przed nami nie lada wyzwanie, gdzie nie mamy dostępu do broni i musimy sobie z tym radzić.

Commandos 2 HD Remaster, Xbox Series X
Commandos 2 posiadał ekwipunek, w którym można było przenosić przedmioty, nawet jeśli komandos nie mógł ich używać. Szpieg i pies byli wtedy szczególnie przydatni.

W dwójce trzeba było zakradać się, obezwładniać przeciwników, usypiać strażników zatrutym winem, eliminować psy i nawiązać kontakt z agentką. Sam szpieg miał też fajny system przebrań. Było 5 stopni przebrania, z których każdy wykrywał powoli szpiega na swoim poziomie i niższym. Trzeba było więc rozeznać się w sytuacji i znaleźć ważny cel jak oficer albo Gestapo, żeby otworzyć sobie dostęp do kolejnych części mapy. Teraz wszystkie mechaniki uproszczono, przebranie szpiega można poznać po tym, jak ciężki nosi płaszcz i są poziomy żołnierz, strażnik i oficer. Sprzęt może podnieść tylko odpowiedni komandos, więc też każdy jest ograniczony w swojej roli. Nie można urządzać zasadzek. Odnoszę wrażenie, że gram w jedynie odświeżoną wersję pierwszej części, co niestety jest rozczarowujące i dalekie od moich oczekiwań. Mimo to warto zauważyć, że gra posiada również kilka bardziej oraz mniej udanych rozwiązań.

Historia zamiast profili

Commandos: Origins, Windows 11
Commandos: Origins, w przeciwieństwie do poprzednich gier, daje nam spójną fabułę, która rzuca naszą ekipę, w różnym składzie, po Europie i północnej Afryce.

Po raz pierwszy mamy w grze spójną historię. Trudno bowiem odpowiedzieć o początkach elitarnego oddziału, jeśli wykonuje się szereg misji. Tutaj zaczynamy blisko samego początku komandosów, gdy rekrutujemy jednego z żołnierzy z więzienia. Każda kolejna misja to dialogi między postaciami, z których możemy wywnioskować ich cele, motywację i charaktery. Byłoby fajnie, gdyby nie jedna sprawa. Z całego zła, tajnych projektów i dziwnych zbiegów okoliczności okalających Trzecią Rzeszę, nie wybrano niczego, co byłoby motorem napędowym fabuły. Postanowiono stworzyć tajemniczą organizację Speerspitze, która miała na celu upewnienie się, że Rzesza przetrwa mimo wszystko. W moim odczuciu fabułę mogą napędzać już same formujące się więzi między postaciami i wcale nie są potrzebne dodatkowe elementy. Doprowadza to ostatecznie do dziwnego momentu, gdzie pod koniec gry postacie się żegnają, ale dochodzą do wniosku, że w sumie tworzą niezły zespół. Może stwierdzenie, że fabuła jest leniwa to za dużo, ale…

Gra się tylko ok

Commandos: Origins, Windows 11
Aktywna pauza to ciekawy element planowania krótkich akcji. Możemy albo odpalać poszczególnych komandosów, albo zainicjować całą zaplanowaną akcję.

Nie można jednak zaprzeczyć, że każdy z poziomów został fajnie dopracowany pod kątem zarówno agresywnej, jak i skrytej rozgrywki. Często metody cichego rozwiązania problemu nie są oczywiste i trzeba kombinować. Pomaga tutaj nowy system pauzy taktycznej, podczas której każdemu komandosowi można zakolejkować jedno zadanie. Niestety system nie pozwala na robienie sekwencji, a czasami trzeba kogoś unieszkodliwić i od razu podnieść ciało. W tym przypadku będzie nam potrzebna druga pauza. Są rzecz jasna bardziej (nurek) i mniej (kierowca) przydatni komandosi, jednak w dużej mierze wynika to z tego, w jaki sposób zostali wykreowani w pierwszej grze. Szokuje tylko to, że żaden z nich, poza nurkiem, nie może wejść do wody. Trudno powiedzieć, czy to jest lenistwo, czy powrót do korzeni, gdzie tylko nurek mógł pływać po założeniu akwalungu.

Szkoda, bo wiemy, że mogło być wszystkiego więcej

Commandos: Origins, Windows 11
Szkoda, że Commandos: Origins czerpie wiele z pierwszej gry w serii, ponieważ obiektywnie nie była ona najlepsza. Ograniczały ją czasy, w których została stworzona.

Właśnie ten powrót do korzeni to największy problem, jaki mam z grą. Z jednej strony dlatego, że nie dostałem tego, czego oczekiwałem, a z drugiej po prostu wiem, że może być lepiej. Prawie każdy aspekt gry może być fajniej rozwiązany i można w niej dodać wiele elementów rozgrywki, które rozwiązałyby masę problemów. Zielony beret nie może już zakopywać ciał przeciwników. Nie można związać obezwładnionych żołnierzy. Pistolet, z uwagi na niską ilość amunicji, jest bezużyteczny. Nie można podnosić broni wrogów. Brakuje alternatywnych metod obezwładniania jak trucizna albo środki usypiające. Brakuje posiłków zza mapy, które by powodowały, że globalny alarm ma jakiekolwiek znaczenie. Rozgrywka może się wydawać przez to dość prosta i nie ma najmniejszego problemu z przejściem gry “na pałę”, mordując kolejnych przeciwników, uciekając i czekając, aż wszyscy wrócą na swoje pozycje, bo ciało leżące obok to nie kryzys. Świat też wydaje się dość martwy bez tych strażników palących papierosów.

Commandos: Origisns ma… Kilka błędów

Commandos: Origins, Windows 11
W grze znajdziemy sporo błędów, które ułatwią nam życie. Brakuje ci amunicji dla snajpera? Granatów? Apteczki? Wczytaj grę, a pojawia się one ponownie.

O błędach w grach nie zawsze trzeba pisać. Ja lubię, bo pokazują, że żadna gra nie jest idealna. W tym przypadku to jednak przesada. Dosłownie każdy aspekt gry wypełniony jest błędami. Co prawda podczas 30 godzin gry tylko raz gra po prostu przestała działać, ale podczas rozgrywki wcale nie jest przyjemniej. Dla przykładu, gdy postacie coś mówią, to nie możemy przełączać sprzętu tego samego typu, bo blok tekstu zasłania przycisk. Wszystkie przedmioty podnoszone przez komandosów odnawiają się po wczytaniu gry. Animacje są niedostosowane do ruchów postaci i często wydają się po prostu sunąć przez mapę, robiąc krok co kilka metrów. Przeciwnicy mogą przechodzić przez zamknięte drzwi i bramy bez ich otwierania. Wiedzą też, gdzie schował się uciekający komandos, mimo że zrobił to poza zasięgiem ich wzroku. Zdarza się, że ciało przeciwnika wystrzeliwuje w losowym kierunku, narażając nas na wywołanie alarmu. Jest tego naprawdę dużo, ale nic, co uniemożliwia dalszą grę.

To mogło być coś znacznie lepszego

Commandos: Origins, Windows 11
Czołg dostępny w jednej z misji jest niczym oszustwo. Zdobądź go, a kierowca stanie się nieśmiertelny, ponieważ jedynym zagrożeniem dla niego jest inny czołg.

Commandos: Origins jest więc grą, która czerpie z pierwszej odsłony gry i dziedziczy jej ograniczenia, dając nam w zamian grę w nowoczesnej oprawie. Wszystkie poziomy są wykonane w pełnym 3D, animacje nie są podstawowe i bazujące na spritach, jednak jeśli zakochaliście się w Commandos 2 lub 3, przygotujcie się na krok wstecz. Nie dla każdego będzie to coś negatywnego. Mam jednak wrażenie, że skoro osiągnięto coś więcej, to nie było trzeba się cofać. Oczywiście zespół deweloperski jest zupełnie inny, więc czuć, że to nie jest to samo. Jest też wiele opinii, że dostarczono nam produkt niegotowy, jednak Commandos: Origins starczy nam na jakieś 20-30 godzin zabawy i raczej nie ma co się spodziewać dodatkowej zawartości, ponieważ gra ma definitywne zakończenie, które jest preludium do pierwszej gry. Gra ma natomiast błędy, dużo błędów, które raczej będą łatane w najbliższej przyszłości, zanim zespół nie zabierze się za kolejną grę, albo zostanie rozwiązany.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Autor
Picture of Łukasz
Łukasz
Leśnik z wykształcenia. Pracownik banku za dnia. Wyznawca Microsoftu w nocy. Xbox, pióra, notatniki i gadżety. Czego chcieć od życia więcej?

OpenCritic Contributor

Kategorie

Taka sobie reklama