Mimo tego, że plotki o remasterze Obliviona pojawiły się już w 2021 roku, to temat ucichł, gdy Bethesda przegapiła premierę planowaną na 2022 rok. I nagle, tydzień przed premierą, ze strony deweloperów wyciekły screeny tego cuda. Bethesda postanowiła ogłosić oficjalnie prace nad grą, dodając na koniec cudowne “gra jest dostępna od teraz”.
Ponownie opuszczając ścieki
Każdy, kto grał w Obliviona, pamięta moment wyjścia na świeże powietrze po raz pierwszy. Świat był taki piękny i kolorowy. Teraz ten efekt nadal się utrzymuje. Świat po wyjściu jest cudowny. Podziw zaczyna się jednak wcześniej. Renderowanie grafiki przeniesiono bowiem na Unreal Engine 5, podczas gdy logiką gry nadal zajmuje się Gamebryo. Sprawia to, że mimo nowego wyglądu, to nadal stary, dobry Oblivion. Ze wszystkimi jego plusami i minusami. Deweloperom należą się też brawa za zdroworozsądkowe podejście do gry, co widać w licznych zmianach w mechanice gry. Część naprawdę irytujących rzeczy poprawiono. Przerobiono system zdobywania poziomów. Czar Clairvoyance prowadzi nas do celu niczym w Skyrimie. Można biec sprintem! Cała gra ma około 100 zmian w zadaniach, mechanice, świecie i poprawia sporo znanych błędów, takie jak możliwość duplikowania zwojów i drabiny do nieba z pędzli, które opierały się grawitacji. The Spiffing Brit będzie miał dużo cięższe zadanie z zepsuciem remastera.
Daj palec…

Sporo opinii widziałem o tym, że gra jest za droga i ten remaster nie jest potrzebny. Po pierwsze gra kosztuje 250 złotych, więc nie jest to szczególnie dużo, gdy spojrzy się na rosnące ceny innych gier. Za mniej wysiłku Sony liczy sobie podobną kasę, robiąc remake remastera z PlayStation 4. Ale mniejsza o to, bo bądźmy szczerzy. Ta gra jest darmowa, bo kto jeszcze nie ma Game Passa? Ciekawsze jest jednak to, kto się rzucił na grę jako pierwszy, a potem kto się grą zainteresował. Pierwsi chwycili ją ludzie jak ja. Graliśmy w Obliviona dwie dekady temu i nadal dobrze wspominamy tę grę. Zapłacimy za nią, bo to Oblivion. Druga to gracze, którzy nigdy w tę grę nie mieli okazji zagrać. Stanowią zaskakującą część odbiorców gry i zapłacą 250 złotych za dobrą grę RPG, w której będą mogli spędzić dziesiątki godzin, szczególnie jeśli wcześniej grali w Skyrima lub ESO.

Sporo osób uważa jednak, że lepiej zapłacić kilkanaście złotych za klasycznego Obliviona i zacząć bawić się w modowanie gry. Ma to swoje uroki i baza modów jest ogromna, jednak ktoś spędził czas nad remasterem i wypada za ten czas zapłacić. Nie było to też podciągnięcie grafiki, czy proste skradzenie jakiegoś moda. Poprawiono grafikę i ogół świata. Światło wygląda w grze genialnie. Dodano nową zawartość i poprawiono znaczną ilość topornych elementów poprzedniej wersji, jak zdobywanie nowych poziomów i uniemożliwiono graczom zablokowanie sporej ilości zawartości gry poprzez śmierć jakiejś losowej postaci albo zrobienie czegoś poza kolejnością. Dużo krytycznych postaci jest uznawane przez grę za niezbędne i nie można ich tak łatwo zabić. Jeśli uważasz, że to wszystkie nie jest warte 250 złotych, to albo nie płać, albo wykup Game Passa.
Niczym typowa gra Bethesdy

Wiem, że za grę odpowiada Virtuos, a nie Bethesda, ale, mimo że naprawiali wiele, to wciąż sporo zdołali napsuć. Mimo tego, że grafika jest piękna, środowisko jest żywsze, a światło zniewala, to czasami trzeba poczekać, aż to wszystko się załaduje. Czasami się nie załaduje i zostajemy z bardzo dziwnym, prześwietlonym światem, w którym brakuje połowy szczegółowych tekstur. Gra też ma dziwny problem ze stabilnością, bo mam wrażenie, że im dłużej się gra, tym mniej stabilna jest. O ile początkowo grę zamykała mi alchemia, to z czasem działo się to w losowych momentach albo podczas ładowania poziomu. Gra wydawała się też z czasem mniej stabilna. Im dłużej grałem, tym więcej było problemów z ładowaniem światła i tekstur, czy gra miała tendencję do stracenia połowy FPSów bez żadnego powodu. Plus jest taki, że to tak oczywiste problemy, że pierwsze łatki powinny się nimi zająć.
To znaczy… To nadal Oblivion

Kończąc już mówienie o samym remasterze, nadal mamy do czynienia z tą samą grą. Oblivion ma ciekawą fabułę, trochę oklepaną, ale dobrze wykonaną. Fajne jest to, że nie jesteśmy bohaterem historii, którą opowiada Oblivion. Jesteśmy tylko katalizatorem wydarzeń, przydatnym narzędziem. Idealnie pasuje więc tutaj bycie “chłopcem na posyłki”, a nie wybrańcem, który morduje gobliny w nieznanej jaskini. Sam Oblivion jest też grą ikoniczną. Od obsady aktorskiej (Patrick Strwart, Terence Stamp, Sean Bean), przez legendarne błędy, po unikalne postacie — na przykład M’aiq the Liar. Wszystko miało jednak miejsce przed erą mediów społecznościowych, więc ostatecznie gra została przyćmiona przez The Elder Scrolls V: Skyrim. Okazuje się, że mimo żartów o tym, że Skyrim miał już kilkanaście wersji i jest na wszystkim, ludzie naprawdę chcą taki remaster Skyrima!
Jaki Oblivion jest, każdy widzi

W momencie pisania przeszedłem już grę i zdobyłem wszystkie osiągnięcia. Zrobiłem sporo zadań pobocznych i próbowałem zepsuć grę. Na liczniku mam niespełna 60 godzin. Czy jest to dużo? Nie. Oblivion nie był skomplikowaną grą. Nawet jak na tamte czasy. Dla porównania w Starfielda grałem 142 godziny, a w Skyrima 98. Wynika to jednak nie z samego braku zawartości, ale podejścia do gry i sposobu konstrukcji zadań, które często nie oczekują od nas wykonania wszystkich kroków. Jeśli wiemy, gdzie znajduje się nasz cel, to nie musimy szukać poszlak. Większość lochów i zadań, w których trudnimy się mordem, to typowy speedrun do celu. Wiele osób będzie jednak musiała odkryć sama wiele rozwiązań w zadaniach. I to jest właśnie w tym remastrze najfajniejsze. To nadal Oblivion. Kojarzysz ten fenomen, gdzie gra nigdy nie wygląda tak, jak ją zapamiętaliśmy? Tutaj wygląda dokładnie tak samo. I to jest warte tych pieniędzy.