Indiana Jones and the Great Circle – Nowe oblicze adaptacji

Indiana Jones to postać kultowa. Miliony osób wychowywały się, oglądając filmy z tą postacią i grając we wcześniejsze odsłony gier. Dopiero Indiana Jones and the Great Circle to jest gra, która łączy w sobie magię kina i gier wideo. Indiana Jones and the Great Circle to przygoda, którą będzie ciężko odstawić.

Iście kinowa przygoda zrodzona z pasji

Początek naszej nowej rozgrywki to naprawdę ciekawe doznanie. Deweloperzy odtworzyli sceny z pierwszego filmu o przygodach Indiany Jonesa jeden do jednego. Kluczowe przerywniki filmowe są przeplatane z delikatną eksploracją dżungli. Słuchając wywiadu z deweloperami, który został nagrany na potrzeby Xbox Podcast, czuć, że przedstawiciele MachineGames nie kłamali. Indiana Jones and the Great Circle to gra, która powstawała w umysłach pasjonatów. Troy Baker, który podkłada głos pod Indianę Jonesa, też spisał się genialnie i brzmi jak młody Harrison Ford. Grę tworzono w ścisłej współpracy z Lucasfilm Games, które zapewniało dostęp do archiwum filmowego i dbało o wierne oddanie świata filmu w grze. Do tego stopnia, że z archiwum wyciągnięto próbki pisma Indiany Jonesa. Dbałość o szczegóły i unikatowy styl prowadzania narracji, gdzie gra to w połowie przerywniki filmowe (których na szczęście nie da się pominąć), a połowa to eksploracja otwartego świata, idealnie się wprowadza nas w nową erę adaptacji.

Przygoda, która wciąga

Indiana Jones and the Great Circle, Xbox Series X, recenzja
Indiana Jones and the Great Circle zaprowadzi nas w odległe zakamarki świata, gdzie czekają na nas naziści, faszyści i liczne przygody, które kryją mistyczną tajemnicę z początków dziejów.

Graficy pięknie oddali środowiska, nie tylko to stworzone na potrzeby pierwszego filmu. Giza, Watykan i Sukhothai, które przyjdzie nam eksplorować, są pięknie zbudowane. Himalaje są natomiast cudowną prezentacją żywiołu z abstrakcją, którą wprowadza fabuła, w tle. Góry, tak samo, jak Szanghaj i Irak są tylko krótkimi poziomami, które nie oferują eksploracji, ale w ich stworzenie było trzeba włożyć sporo pracy. Wszystko natomiast po to, żeby Indiana Jones and the Great Circle było spójną przygodą. I jasne, że sporo w niej mistycyzmu, ale opowieść jest osadzona w historycznych ramach świata u progu II Wojny Światowej i wyścigu Indiany Jonesa z nazistami, o to, kto zgłębi sekrety świata. Może ma to niewiele związku z rzeczywistością, ale jednocześnie idealnie wpasowuje się w świat, który przedstawia nam filmowe uniwersum. Emmerich Voss jako główny zły też genialnie pasuje do filmowego panteonu. Przez to gra jest po prostu fajna i przerywniki filmowe aż chce się oglądać.

Rozgrywka, która jest zaskakująca

Indiana Jones and the Great Circle, Xbox Series X, recenzja
Gra jest pierwoszoosobową przygodówką, która stawia na eksplorację dużych poziomów, podczas gdy walka schodzi na drugi plan. Nie spodziewałem się tego po MachineGames.

MachineGames, deweloperzy znani z serii Wolfenstein. Co oni mogli zrobić? Nie spodziewałem się, że z tego studia wyjdzie jedna z przyjemniejszych i responsywnych gier przygodowych. Całe swoje doświadczenie ze strzelanek przekuli w przyjemną walkę wręcz i elementy zręcznościowe. Bronie natomiast są, jednak mają pomniejsze znaczenie. Nie można ich przeładowywać, nie można nosić ze sobą broni innych, niż tę, które wynikają z obecnego przebrania. Wszędzie są natomiast improwizowane bronie do wali wręcz. Nie na poziomie Dead Island czy Dead Rising, ale zawsze można podnieść drewnianą łyżkę, wok czy packę na muchy i zdzielić przeciwnika. Łom, kilof, czy karabin posłużą dłużej i zadadzą większe obrażenia, ale też są mniej powszechne.

Indiana Jones and the Great Circle, Xbox Series X, recenzja
Wiele bardziej złożonych interakcji z otoczeniem to przerywniki filmowe. Są długi, ale fajnie się je ogląda. Na pewno są lepsze, niż stanie w grze i oglądanie monologu nazistowskiego archeologa.

Coś, co jest elementem niespodziewanym to duża liczba QTE. Chociaż QTE może nie być odpowiednim określeniem. Są to bardziej interakcje wymagające sprowadzenia sekwencji przycisków. Na przykład, żeby otworzyć drzwi kluczem, trzeba wyciągnąć klucz, włożyć go do zamka i  przekręcić klucz. To samo dotyczy przesuwania przedmiotów, interakcji z postaciami i generalnej eksploracji. Na szczęście deweloperzy odpuścili nam typowe QTE, które zakończone nieudaną próbą kończą grę, niczym w Tomb Raider. Fajnie to pasuje do ogólnej koncepcji rozgrywki, jako filmowego doświadczenia. Dodaj do tego wszystkiego brak czasów ładowania, niepomijane dialogi i w efekcie dostajemy płynną rozgrywkę, która wygląda nieco jak reżyserowana, a jedynie od nas zależy, czy i na jak długo chcemy zrobić przerwę w scenariuszu.

Indiana Jones to techniczne arcydzieło

Indiana Jones and the Great Circle, Xbox Series X, recenzja
Czasami na ekranie naprawdę wiele się dzieje. Dlatego właśnie Indiana Jones and the Great Circle zaskakuje swoją płynnością i tym, jak ładnie wygląda.

Silnik, którego użyto do stworzenia Indiana Jones and the Great Circle to Motor Engine. Jest to modyfikacja id Tech 7 na potrzeby MachineGames. Wewnętrzny silnik i nieco magii sprawia, że Indiana Jones działa na Xboksie Series X w 60 FPS i 1800p. Xbox Series S też może pochwalić się 60 FPS, ale już tutaj jest nieco mniej niż 1080p. 1800p obarczone jest jednak gwiazdkami. Zespół MachineGames postanowiło bowiem dość agresywnie celować w płynność rozgrywki, więc dynamiczna skalowanie szaleje w tej grze. Przyznam jednak, że zmian rozdzielczości nie widać podczas rozgrywki, a jedyne zacięcia są tylko w przerywnikach filmowych, co dziwi nawet specjalistów w branży. Wszystkie są rzecz jasna na silniku gry. Motor sprawia, że gra jest faktycznie piękna i płynna, jednak widać, że technologicznie silnik nie umywa się do UE5, którego piękno pokazuje na przykład Stalker 2.

Indiana Jones and the Great Circle, Xbox Series X, recenzja
id Tech 7 i jego wersja Motor są dobrymi silnikami, ale brakuje im technologii takich, jak Nanite. Spójrzcie na te bieżniki. Są ładne i płaskie. Są najwyższą formą technologii przeszłości.

Jest to też chyba pierwsza gra, która wymaga RayTracingu, więc sporo budżetowych kart graficznych (i część droższych), jej nie odpali. Widać, że deweloperzy byli w stanie wycisnąć z gry naprawdę wiele. Oświetlenie jest genialne, dynamiczne i używa wszystkich najnowszych technologii. Światło pięknie się rozprasza o powierzchnie, odbicia w wodzie wyglądają dobrze, materiały wyglądają prawidłowo. Brakuje jednak technologii Nanite z UE5, która sprawia, że tekstury są mniej płaskie. W przeciwieństwie do Stalkera 2 bieżnik w Indiana Jones and the Great Circle to nie bieżnik, tylko płaska tekstura. Dobrze wyglądająca, to prawda, ale jednak. Braki w murach tak samo. Ale to wszystko nieco traci znaczenie przy zupełnym braku ekranów ładowania. Odpalasz grę do menu z zapisem gry w tle. Naciskasz „kontynuuj”, menu znika i grasz. Chcesz odwiedzić wcześniejszą lokację na drugim końcu świata? Czarny ekran na sekundę, niczym dramatyczne przejście w filmie, Indy się otrzepuje, albo poprawia kołnierz i grasz!

Zarezerwuj długi weekend

Indiana Jones and the Great Circle, Xbox Series X, recenzja
Ciekawym przerywnikiem fabularnym jest krótki poziom w Szanghaju, gdy siły japońskie atakują miasto w przededniu II Wojny Światowej. Niedługo potem czeka nas sielanka w dżungli.

Indiana Jones and the Great Circle to nie jest długa gra. Chcąc przejść całą fabułę, zapewne spędzimy tylko kilka godzin. Trzy rozległe poziomy i trzy liniowe poziomy fabularne nie są długie. Eksploracja to jednak coś zupełnie innego. Ja, mając zrobione wszystko, co gra ma do zaoferowania, mam na liczniku 27 godzin. Dodatkowe godziny nie są potrzebne, żeby zrozumieć fabułę, ale dają fajne tło do wydarzeń, które mają miejsce i sprawiają, że świat gry staje się bogatszy. Też nie mamy tutaj do czynienia z samymi przedmiotami do znalezienia, tylko dodatkowymi zadaniami, sekretami, łamigłówkami i notatkami do wykonanych wcześniej zadań. Fajne jest też to, że nic się przed nami nie chowa. Możemy w grze wykupić na przykład „Sekrety Watykanu”, które pokażą nam na mapie wszystkie miejsce, gdzie możemy dany sekret znaleźć. To samo z resztą. 

Indiana Jones and the Great Circle to przygoda dla każdego

Indiana Jones and the Great Circle, Xbox Series X, recenzja
Mogę z dużą dozą pewności powiedzieć, że Indiana Jones and the Great Circle to pretendent to miana gry roku 2025. Na 2024 już za późno, ale jak nie wezmę tej gry pod uwagę za rok, to kończę karierę.

Możliwość dostosowywania poziomu trudności bez ponoszenia konsekwencji wyborów. Gra, która niczego nie chowa przed graczem. Przyjemna walka i eksploracja. Wciągająca fabuła. Znany bohater z perfekcyjnie podłożonym głosem. Złowrogi nazistowski archeolog po drugiej stronie. Jest wiele elementów, które sprawia, że Indiana Jones and the Great Circle jest grą niemalże idealną. Dodajmy do tego kwestie techniczne: brak ekranów ładowania, ładna grafika, płynność rozgrywki. I mamy przed sobą pretendenta do tytułu gry roku. Indiana Jones and the Great Circle jest na pewno lepszą propozycją na grę roku niż Astro Bot, które właśnie wygrało nagrodę w 2024 roku. Gra dla każdego, bez mikropłatności, stworzona przez zespół, który ewidentnie robił grę z pasją. Idealna obsada. Dobra technologia. Czego chcieć więcej?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Autor
Picture of Łukasz
Łukasz
Leśnik z wykształcenia. Pracownik banku za dnia. Wyznawca Microsoftu w nocy. Xbox, pióra, notatniki i gadżety. Czego chcieć od życia więcej?

OpenCritic Contributor

Kategorie

Taka sobie reklama