Under the Warehouse to jedna z tych gier, które co prawda przeszedłem, ale nie wiem jak, i nie wiem dlaczego. Under the Warehouse to gra, która nie zachwyca fabułą, nie powala wyglądem i nie czaruje klimatem. Brakuje w niej natomiast logiki i przyjemnej rozgrywki. Mam rację, czy może gra coś ukrywa?
Pan i Pana złoty kufel
Fabularnie gra jest dziwna, aczkolwiek nie jest skomplikowana. Otrzymujemy niespodziewany telefon. Nieznajomy chce, żeby z magazynu wydobyć dla niego przedmiot. Ów człowiek zakłada, że wstęp do magazynu nie jest dla nas problemem, a odnalezienie i wydobycie z niego pewnego jajka zajmie nam tylko chwilkę. Nie myli się, bo powinno nam zająć to około godziny, ale nie rozumiem motywacji. Jest ona dla mnie szczególnie ważna, bo sporo gier, szczególnie tych mniejszych, przestaje dbać o nasze zanurzenie się w świecie gry. Tutaj nagłe wprowadzenie do świata gry, minimum jakiejkolwiek retrospekcji i zlecenie czegoś istotnego nieznajomemu, który od razu się zgadza, nie budzi mojego zaufania. Gdy już zaczniemy grę, to stajemy w magazynie, a naszym zadaniem jest dotarcie do wspomnianego jajka. Jak na przygodówkę przystało, nie będzie prosto. Czeka nas szereg łamigłówek i ciągów przyczynowo-skutkowych, które niekoniecznie podlegają prawom logiki. Ważne jest więc czytanie lakonicznych dialogów i ciągłe powracanie do wcześniej odwiedzonych lokacji.
Niczym 1994
Under the Warehouse to gra polaryzująca. Jeśli chodzi o rozgrywkę, to niektórzy lubią niską oczywistość. Inni grają dla przygody i lubią jasno wyznaczony cel. Jedni uwielbiają retro grafikę. Inni nie znoszą jej. Under the Warehouse to gra, która graficznie reprezentuje przygodówki z późnych lat 90. Przypomina nieco low poly z końcówki ery PlayStation i czasów świetności Nintendo 64. Już nie rzut izometryczny ze statyczną kamerą, ale nieco większa swoboda ruchów i grafika, która nie jest obecnie szczególnie wymagająca. Reprezentacje postaci i obiektów w świecie są niesamowicie niskiej jakości. Po niektórych grach, które wyglądają podobnie, widać pieczołowitość i dbałość o szczegóły. Tutaj jest nieco inaczej. Są to proste modele z teksturą. Niejednokrotnie przedmioty wydają się wyrwane z kontekstu i niemające osadzenia w świecie. Dodatkowo mrok poziomów i sporadyczna krew sprawiają, że gra wydaje się brudna i niedbała. Muszę jednak podkreślić, że każdy ma inną wrażliwość estetyczną. Jednym się to podoba…
Czy warto kupić Under the Warehouse?
No właśnie. Dobre pytanie. Z jednej strony jest to ciekawa retro-stylizowana przygodówka, która nie jest szczególnie droga. Zdobycie w niej wszystkich osiągnięć zajmie natomiast około pół, podczas gdy eksplorowanie pozwoli nam na godzinę zabawy. Z drugiej strony nie jest to gra, którą bym nazwał “dobrą”. Muszę przyznać, że gdybym jej nie dostał do zrecenzowania, to zapewne bym na nią zupełnie nie spojrzał. Wszyscy kochający przygodówki też nie znajdą tutaj wiele dla siebie. Łamigłówki, jak wspominałem, są dość dziwne, a rozwiązania bywają po prostu pozbawione logiki. W międzyczasie gram w Syberię 3 i mimo że jest to kiepska gra na konsolę, to widać, że ktoś się nad nią wysilił. Tutaj, dla kontrastu, brakuje mi takiego uczucia. Jasne, że jedną grą zrobiła spora ekipa z doświadczeniem, a drugą nieznany deweloper, ale to nie musi być regułą. Stardew Valley ma więcej przygody w mniej przygodowej grze niż Under the Warehouse.