Albacete Warrior – Ninja z Hiszpanii?

Nie wiem, kiedy ostatnio zdarzyła mi się gra, w której nie wiedziałem, o co chodzi. Albacete Warrior odświeżyło mi pamięć. Jakim cudem ktoś stworzył w XXI wieku grę, w której nie masz pojęcia co zrobić, bo ominął cię jeden dialog? FAS3 i eastasiasoft dali nam właśnie takie cudo.

Reset pomógł, ale nie na długo

Co prawda po włączeniu gry ponownie cofnęło mnie do dialogu, gdzie się dowiadywałem, co robię, ale nie na długo było tak fajnie. Niestety Albacete Warrior próbuje być zbyt wieloma rzeczami naraz, ale bez adekwatnych zasobów doświadczenia deweloperów. Skutkuje to grą, która może nie jest zła w każdym aspekcie, ale w każdym jest dziwna. Zła tylko w większości. Zacznijmy od tego, że styl graficzny gry jest dość specyficzny. To dziwny miks pikselowy pixel arty i teł niskiej jakości. Różnice są problematyczne, bo gra nie wydaje się spójna już od samego początku. Postać, którą gramy – Benito Waters – to rozpikselowany ninja prosto z Hiszpanii. Jego znajomi to też pikselowe ludki, jednak nie każdy w tym świecie taki jest. Sam świat jest tylko częściowo skąpany w pikselach. Niektóre elementy otoczenia i budynki są w takim stylu, a reszta już nie. Jest płaska, uproszczona. Wygląda jak zrobiona na szybko, a to nie jest przyjemne.

Sterowanie też kuleje

Albacete Warrior, Xbox Series X
Wodospad to miejsce, którego szczerze nienawidzę. Może nie jest aż taki trudny do pokonania, ale poziom frustracji w drugim epizodzie osiągnął szczyt.

Niestety już niedługo po rozpoczęciu gry, w zasadzie na etapie samouczka, dowiadujemy się, że gra będzie wymagać od nas akrobacji. Wiesz, odbicie od ściany, podwójny skok, a potem korkociąg w powietrzu, żeby jeszcze bardziej zwiększyć zasięg. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie sterowanie. Mark of the Ninja i Super Meat Boy mają genialne sterowanie. Dead Cells podobno tak samo. Wszystkie te gry nie były stworzone przez wielkie zespoły, więc wiemy, że można. Niestety Albacete Warrior charakteryzuje się dość topornym sterowaniem, które czasami działa, a czasami nie. Częściej jednak nie. Dodajmy do tego niesamowicie długie sekwencje wspinaczkowe, gdzie niemalże na każdym kroku trzeba się odbić od jakiejś ściany i mamy przepis na porażkę. Zdajecie sobie sprawę, jak frustrujące jest spadnięcie z samej góry na sam dół po kilkunastu minutach żmudnej wspinaczki? A to nie tak, że gdzieś po drodze nie dało się umieścić punktu kontrolnego.

Gra jest po prostu kiepska

Albacete Warrior, Xbox Series X
W grze stylistyka się miesza, sterowanie kuleje, a rozgrywka nie wciąga. Albacete Warrior to średniak, ale raczej z tego gorszego końca. Na plus jest to, że gra działa.

Jakkolwiek by nie spojrzeć na Albacete Warrior, nie można powiedzieć, że to jest dobra gra. Niestety deweloperzy mieli kilka złych pomysłów i wszystkie postanowili wykorzystać w tej grze. Styl nie jest na tyle unikatowy, żeby być czarującym. Rozgrywka nie jest na tyle wciągająca, żeby być fajną. Ostatecznie sterowanie po prostu ciągnie grę na dno. Jasne, że historia jest miejscami śmieszna, ale częściej irytuje, niż powoduje uśmiech na twarzy. Wszystkie dialogi są napisane dość żenująco, stereotypowo i bez polotu, a tylko co któryś żart się udaje. Dodatkowo broń w postaci kurczaka nieco nie zdaje egzaminu, bo jest po prostu źle zaimplementowana. Przeciwnicy są słabi, a nawet starcie z bossem nie jest wyzwaniem. Sądzę, że Albacete Warrior to jest co najwyżej mierna gra i zarówno wśród gier z Hiszpanii, jak i w portfolio eastasiasoft są lepsze gry.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Autor
Picture of Łukasz
Łukasz
Leśnik z wykształcenia. Pracownik banku za dnia. Wyznawca Microsoftu w nocy. Xbox, pióra, notatniki i gadżety. Czego chcieć od życia więcej?

OpenCritic Contributor

Kategorie

Taka sobie reklama