High on Knife – Dodatek rozczarowujący na wielu poziomach

High on Life miało swoje pięć minut. Squanch Games wydało grę, której niewiele osób się spodziewało. Humor rodem z Rick & Morty, ładna, kolorowa grafika i monologi żywych broni były cudowne. Potem Justina Roilanda oskarżono o przemoc domową i chociaż finał sprawy wyniknął na korzyść Roilanda, konsekwencje były. Czuć to w High on Knife, pierwszym dodatku do High on Life.

To już nie to samo

Nie wiem, czy Justin Roiland był kluczowy dla tworzenia gry, jednak jego głos na pewno był. Kenny to Gatlian, który wprowadzał nas w rozgrywkę i towarzyszył nam do samego końca jako najważniejsza broń. Został on zmieniony na Harper. Harper to niestety tylko damska wersja Kenny’ego. Inny głos, znacznie poważniejsza i bardziej ogarnięta postać. Po prostu Harper wydaje się nie na miejscu po tych wielu godzinach z Kennym. Dodatkowo deweloperzy poszli na łatwiznę, w zasadzie podmieniając wygląd broni i zachowując wszystkie jej funkcje. High on Knife to też nie jest kontynuacja rozgrywki. Musimy zacząć nową, która ma miejsce po 2 latach od zakończenia fabuły. Jest jednak opcja, że High on Life to ten “one trick pony”, który pokazał już nam wszystko, co ma do zaoferowania i gra nie wydaje się już tak świeża i zabawna jak wcześniej. Może to też fakt, że dostajemy jedno dodatkowe zadanie, które jest wyrwane z kontekstu.

Czas zwiedzić Salt Lick City

High on Knife, Salt Lick City, recenzja, Xbox Series X
Salt Lick City to mała lokacja, ale pozwala nam odwiedzić kilka osobliwych postaci. Można się pościgać, spróbować sił w strzelaniu na punkty, czy odwiedzić szpital, gdzie nikt nie ma pojęcia, co robić.

Nie spotkamy prawie żadnej znajomej postaci. Tak naprawdę dodano tylko jedna nowa broń, chociaż fajnie, że mamy możliwość zwiedzania zupełnie nowego świata, który jest dość osobliwy. Jest to pustkowie pełne soli, które zamieszkane jest przez najmniej zaadaptowane do tego środowiska stworzenie – ślimaki. Tam, gdzie nie ma soli, są natomiast toksyczne wody. Wielkość obszaru, który przyjdzie nam zwiedzać, jest dość ograniczony. Podzielony jest w zasadzie na trzy części – miasto, farmę i siedzibę międzygwiezdnych kurierów. Przejście dodatku, z uwagi na wielkość i ilość zadań, przypomina nieco jeden ze światów podstawowej gry, tylko nieco okrojony i dużo prostszy. Salt Lick City samo w sobie też wielkie nie jest, ale bywa zabawne. Ślimaki próbują udowodnić nam, że zostały stworzone do pełzania po bryle soli. Jedna zawodniczka wkurza się, że wygrywamy z nią wyścigi, bo ustanowiła wyśrubowany rekord toru na poziomie kilkunastu godzin. Są też karty do zbierania i przesyłki do znalezienia, jeśli chcesz.

Miałeś tylko jedno zadanie…

High on Knife, Knifey, Harper, Gene, recenzja, Xbox Series X
Fabuła zaczyna się w momencie powrotu z kolejnego zlecenia. Knifey ma paczkę do odebrania, a naszym jedynym zadaniem jest ją odzyskać. Proste zadanie, co? Jasne…

Jak już wspomniałem, w grze jest tylko jedno zadanie. Knifey otrzymuje informację, że był kurier, ale paczka nie została odebrana. Mamy awizo i informację, że paczka jest w mobilnej siedzibie głównej firmy kurierskiej. Naszą przygodą będzie więc odzyskanie tajemniczej paczki i tak naprawdę nie ma w tym zadaniu nic trudnego. Fabuła prowadzi nas w zasadzie za rękę przez całą rozgrywkę i kombinezon przypomina nam, że gra posiada takie i takie elementy, które mogą nam pomóc z problematycznymi sytuacjami. Po powrocie do gry po miesiącach przerwy, system, który w zasadzie mówi nam, jakie jest rozwiązanie niektórych łamigłówek, jest naprawdę przyjemny i przydatny. Cała rozgrywka zwieńczona jest walką z bossem, a następnie epilogiem, który zostawia nas w momencie, w którym możemy swobodnie eksplorować. Zadań pobocznych raczej nie ma, za to jest kilka smaczków, które są niesamowicie śmieszne, a niektóre solidnie obrzydzające. Brakuje jednak tego czegoś, co sprawiało, że podstawowa gra była oczarowująca.

Bywały lepsze

High on Knife, recenzja, Xbox Series X
Walka początkowo jest fajna, dynamiczna. Niestety przeciwnicy odradzają się, gdy tylko odejdziemy z danego regionu mapy, więc eksplorując, musimy walczyć w kółko z tymi samymi przeciwnikami.

Jeśli chodzi o to, czy warto, jak zawsze można powiedzieć, że to zależy. Ostatnio miałem okazję zagrać w naprawdę sporo dobrej jakości dodatków. Journey to the East do Railway Empire 2 jest fajne. Mimo że Haus do Dead Island 2 jest taki sobie, to SoLA już jest dużo lepszą propozycją. Ogrywałem wszystkie dodatki do Frostpunk, spośród których każdy jest dobry, ale The Last Autumn zupełnie zmienia rozgrywkę. Pośród tych wszystkich High on Knife jest po prostu “meh”. Względnie drogi, stosunkowo niewielki i nie wprowadza w zasadzie niczego nowego, a w szczególności boli, że nie możemy korzystać z nowej zawartości po zakończeniu pierwotnej rozgrywki. Takie zupełne odcięcie dodatku od reszty gry sprawia, że każdy będzie mógł w nią zagrać, jednak pozostawia pewien niedosyt u graczy, którzy ukończyli grę. Zdecydowanie jest to dodatek dla osób, które zakochały się w High on Life i chcą szybko więcej gry. Jeśli wracasz, zrezygnuj.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Autor
Picture of Łukasz
Łukasz
Leśnik z wykształcenia. Pracownik banku za dnia. Wyznawca Microsoftu w nocy. Xbox, pióra, notatniki i gadżety. Czego chcieć od życia więcej?

OpenCritic Contributor

Kategorie

Taka sobie reklama